niedziela, 20 października 2013

Note 8

Obudziłam się około 8:30, Justina nie było już przy mnie. Po zapalonym w łazience świetle wnioskowałam, że znajdował się tam. Powolnie zwlokłam się z łóżka i zaczęłam poprawiać na nim pościel. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie. Uśmiechnęłam się i zostawiłam materiał w spokoju, odwróciłam się twarzą do chłopaka, który cieszył się na mój widok.
- Co? - spytałam, zauważając jego ciągłą radość.
- Nic.
- Coś musi być skoro cały czas się uśmiechasz.
- Cieszę się, że tu jesteś ze mną.
- A gdzie mogłabym być jak nie tu?
- No wiesz mogłabyś nie przyjechać tu ze mną.
- Przestań - powiedziałam lekko uderzając go w brzuch. - Lubię spędzać z tobą czas i chętnie nigdy bym się z tobą nie rozstawała.
- Mówisz serio?
- Tak.
Po wspólnie zjedzonym śniadaniu, przebraliśmy się w stroje kąpielowe i ruszyliśmy nad morze. Szliśmy przez las, chcą uniknąć dłuższej drogi. Trzymaliśmy się za ręce i całą drogę rozmawialiśmy o tym jak dobrze nam jest w swoim towarzystwie.
- Gotowa na pozbycie się warstw ubrań?
- Tak - odparłam szybkim ruchem ściągając z siebie bluzkę i spódniczkę. Chłopak już po chwili stał obok mnie w samych kąpielówkach, uśmiechnęłam się do niego i łapiąc jego rękę wbiegliśmy do morza. Zimne krople wody osadzały się na naszych ciepłych ciałach wywołując gęsią skórkę, ale żadne z nas nie zwracało na to uwagi. Chlapaliśmy się ile czas pozwolił, zatapialiśmy się, i robiliśmy inne sztuczki w wodzie, świetnie się bawiliśmy, szkoda, że czas tak szybko leci.
Szliśmy wzdłuż plaży owinięci ręcznikami, fale wodne wiąż moczyły nam stopy, ale my byliśmy zbyt zapatrzeni w siebie żeby się tym przejmować. W końcu ubraliśmy się w ubrania i zaczęliśmy iść miastem. Po drodze do hotelu weszliśmy do restauracji, aby zjeść obiad. Zajęliśmy miejsce przy stoliku i czekaliśmy aż kelnerka przyjmie od nas zamówienie.
- Coś podać? - spytała uprzejmie nie spuszczając z oczu Justina.
- Ja poproszę szklankę soku pomarańczowego na początek.
- Niech będą dwie szklanki. I dwa dania dnia.
- Dobrze czy coś jeszcze? - zapytała schylając się i kładąc rękę na ramieniu mojego przyjaciela. Chłopak zrzucił rękę kobiety ze swojego ciała i podziękował. Chciała go poderwać, ale on najwyraźniej nie był nią zainteresowany. Ucieszyło mnie to, w końcu to ja byłam tu z nim sam na sam, to ja coś do niego czułam.  I miałam cichą nadzieję, że on do mnie też coś czuł. Kiedy oboje skończyliśmy posiłek, Justin zapłacił za nas oboje, za co bardzo mu dziękuję, po czym złapał moją dłoń i wyprowadził z budynku.
Będąc w pensjonacie zebraliśmy wszystkie swoje rzeczy i zeszliśmy do recepcji oddać klucz. Musieliśmy czekać, aż kobieta wróci z przerwy, bo nie mogła nam poświęcić minuty. Kiedy wszystkie sprawy były już załatwione do końca, wreszcie mogliśmy jechać do domu. Wtulona w plecy Justina zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w odgłosy przyrody. Po dwóch godzinach byliśmy już pod moim domem, od razu zeszłam z maszyny.
- No to do jutra - powiedziałam machając mu na do widzenia.
- Siedzimy jutro razem w autobusie?
- Jasne - odparłam otwierając drzwi. Patrzyłam jak rusza, po czym odwróciłam się i przekroczyłam próg mieszkania. - Jestem.
Nikogo nie słyszałam, w domu panowała totalna pustka. Przeszłam się po pokojach i zobaczyłam śpiącego tatę. Zaśmiałam się, podeszłam bliżej i zobaczyłam zdjęcie w jego ręku, byłam na nim ja mama i on. Wzruszyłam się, nigdy nie sądziłam, że znajdę go w takiej sytuacji, kiedy ramka była w moich rękach moje kąciki ust same się podniosły. Postanowiłam odwiedzić mamę, więc zostawiłam plecak w przedpokoju i wyszłam kierując się na przystanek.
 Weszłam do sali i uśmiechnęłam się. Mamy stan się polepszał. Byłam szczęśliwa. Myślałam sobie "Już niedługo wyjdzie i będzie jak dawniej".  Siedziałam przy niej i uśmiechnięta ściskałam jej dłoń. Chciałam, żeby już wyszła i mogła być ze mną jako moja matka. Żebym mogła z nią pogadać i jej się poradzić. Chciałabym jej wszystko opowiedzieć, ale nie mogłam, bo wiedziałam, że mnie nie słyszy, jeszcze. Po kilkunasto minutowej wizycie, wyszłam ze szpitala idąc na pieszo do mieszkania.  Szłam wolno nie przejmując się kropiącym z nieba deszczem. Zaczęło grzmieć, strasznie boję się burzy więc zaczęłam biec w kierunku domu, kiedy usłyszałam kolejny grzmot. Woda spadająca z nieba robiła się coraz gęstsza, co powodowało, że moje ciało i ubrania na nim robiły się coraz bardziej mokre. Kiedy weszłam do domu, z moich ubrań kapały krople substancji. Szybko weszłam do łazienki i zdjęłam przemoczone ubrania. Założyłam nowe i pobiegłam na górę do swojego pokoju, w którym po chwili pojawił się tata.
- Jak dobrze, że wróciłaś - powiedział przytulając mnie do siebie.
- Tato, wyjechałam tylko na jeden dzień.
- Wiem, ale nie zdajesz sobie sprawy jaka tu była pustka.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też, córciu.

Dochodziła późna godzina, a ja nie byłam spakowana na jutrzejszą wyciekę. Szybko wyciągnęłam z szafy plecak i zaczęłam pakować do niego ciuchy na przebranie, koszulkę Eddiego shorty jako piżamę i ręcznik. Do tego kosmetyczka i byłam spakowana. Położyłam plecak przy drzwiach i poszłam do łazienki zdjąć ciuchy. Położyłam się do łóżka w samej nowo założonej bieliźnie i zasnęłam.

Dźwięk telefonu obudził mnie o 6:30, szybko wstając ubrałam się i uczesałam włosy w niedbałego koka. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Pożegnałam się z tatą i wyszłam z domu kierując się do szkoły. Wchodząc na teren szkoły dostrzec można było już moją klasę stojącą na zewnątrz i ganiającą się. Od razu Justin rzucił mi się w oczy, nie musiałam go szukać. Od razu go widziałam. Podeszłam do niego i zasłoniłam mu oczy.
- Zgadnij kto. - powiedziałam modyfikując głos.
- Niech zgadnę, hm ... moja przyjaciółka? - spytał łapiąc moje ręce i odkręcając się do mnie. Uśmiech pojawił się na jego twarzy i na mojej. Poczułam jak odznacza swoje wilgotne usta na moim policzku, i chwyta moją dłoń. Przytuliłam się do niego.
- Wszyscy są. Możemy ruszać - rzekła nauczycielka udając się w stronę autobusu, który miał nas zawieźć do pobliskiego miasta.
- No to co robimy? - zapytał siedząc już na swoim miejscu obok mnie.
- Nie wiem, wymyśl coś. - odparłam, i od razu zamknęłam oczy, bo flesz z aparatu oślepił mnie.  - O nie, nienawidzę zdjęć, usuń je.
- Nie, nie usunę żadnego.
- Przestań, oddaj mi ten aparat! - krzyczałam na cały autobus szarpiąc się z chłopakiem i wchodząc na niego.
- Możesz zostać w takiej pozycji.
- A oddasz mi aparat?
- Nie.
- No to nie. - odparłam uprzedzając swoje zejście mocnymi ruchami bioder. Kiedy podniosłam swoje ciało z niego, jego ręce znalazły się na moich biodrach i przycisnęły mnie z powrotem do jego ciała. Przez całą drogę siedziałam na nim wtulona w jego klatkę piersiową. Nauczycielka czasami zwracała mi uwagę, ale jego ręce spoczywająca nadal na moich nogach nie pozwalała mi zmienić miejsca.

Jechaliśmy godzinę po czym wszyscy zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z autokaru, dziękując kierowcy za przywiezienie. Weszliśmy do pensjonatu, w którym mieliśmy spędzić noc i zostawiliśmy w plecaki w przydzielonych nam pokojach. Pomieszczenie dzieliłam z Aną i Emmą, myślałam, że tego nie przeżyję. Wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do jakiegoś miejsca. To był chyba jakiś Park, mieliśmy tam jakąś lekcje, ale nie słyszałam żadnego słowa, bo byłam zajęta powstrzymywaniem Justina przed łaskotaniem mnie.
- Justin, przestań daj mi się skupić - prosiłam zabierając jego ręce od mojego ciała. Jeszcze raz spróbował mnie załaskotać lecz w porę złapałam jego nadgarstki i zaplotłam w okół swojej talii. Oparłam swoje plecy o jego tors i odkręciłam głowę w jego kierunku by na niego spojrzeć.Uśmiechał się, a moje policzki oblał róż, zawstydziłam się, bo wiedziałam, że dziwnie to wygląda. Ludzie zamiast słuchać nauczycielki patrzyli się na nas, chłopaki bili Justinowi brawo, a dziewczyny udawały znudzone choć tak naprawdę były zazdrosne o to, że ja jestem przy chłopaku.

Minęły dwie godziny, a my wędrowaliśmy do pensjonatu, w którym się zatrzymaliśmy. Wszyscy byli w swoich pokojach, prócz mnie i Justina. My siedzieliśmy pod altaną wpatrzeni w siebie. Poczułam olbrzymi ból w brzuchu, myślałam, że jestem głodna, ale to nie było to. Dochodziła godzina 13:30 czyli pora obiadowa. Wszyscy zajęliśmy miejsca na stołówce. Zamiast patrzeć na talerz pełny zupy, moja głowa cały czas przekręcała się w lewo, aby zobaczyć przyjaciela. To było zabawne, bo kiedy ja patrzyłam na niego on odkręcał wzrok, a kiedy to on mnie obserwował to ja przekręcałam głowę. Jadłam dania, ale mój brzuch nadal mnie ściskał. I co miałam poradzić? Wziąć leki przeciwbólowe? Ale po co się truć, pewnie niedługo mi przejdzie. Kiedy wszyscy już się kręcili na krzesłach, oznaczało to, że już byli najedzeni, nauczycielka wstała i wszystkich uciszała, ale coś jej nie szło.
- Cisza, możecie być cicho?! - denerwowała się już naszym zachowaniem. - Możecie teraz mieć czas wolny, aż do godziny 18:00 wtedy spotykamy się na dworze przy ognisku. Możecie odejść.
- Idziemy gdzieś? - spytał Justin odprowadzając mnie do pokoju. Ustałam przy swoich drzwiach i zostałam przyciśnięta do ściany. Nasze twarze były wystarczająco blisko, byłam gotowa zrobić ten ruch, decydujący ruch, ale na schodach pojawiła się nauczycielka.
- Co się tu dzieje? - zapytała robiąc zdziwioną minę, jakby nie wiedziała. - Już do swoich pokoi, natychmiast.
Szybko przeszłam pod ramieniem chłopaka i otworzyłam drzwi pomieszczenia, zniknęłam za nimi i dopiero wtedy wypuściłam powietrze. Osunęłam się po drzwiach siadając na ziemie. Poczułam wibrację w lewej tylnej kieszeni moich spodni, szybko sięgnęłam tam wyjmując telefon.
" Spotkajmy się pod altaną" sms od Justina, wiedziałam, że chce dokończyć to co przed chwilą nie było nam dane zrobić. Nie przeszkadzało mi to, chciałam mieć już to za sobą, denerwowałam się jeszcze bardziej niż za pierwszym pocałunkiem. Chwyciłam za klamkę i lekko wyjrzałam zza nich, aby upewnić się, że natrętnej nauczycielki już nie ma. Szybko wyszłam z pokoju zamykając po cichu drzwi i wychodząc z budynku. Szłam powoli do tylnego wyjścia, uważając żeby nikogo po drodze nie spotkać. Uchyliłam drzwi balkonowe i wyszłam na zewnątrz. Kręciłam głową w prawo i w lewo, ale nigdzie  nie mogłam znaleźć tej osoby. Nagle poczułam ręce owijające się w okół mojej talii.
- Nareszcie - powiedziałam odwracając się. Zobaczyłam jak kąciki jego ust podnoszą się, szybko położyłam ręce na jego szyi i wtuliłam się w jego klatkę. Trzymając się za ręce zeszliśmy ze stopnia i położyliśmy się na trawie. Słońce grzało, a ptaki śpiewały, w ogóle nie czuło się, że zbliża się jesień. Dookoła było zielono, wszędzie drzewa, krzewy, kwiaty. Było tu cudownie, nie chciałam stąd wyjeżdżać.
- Tiffany?
- Hm? - wymruczałam odkręcając głowę w jego kierunku.
- Jakie jest twoje marzenie?
- Mam ich wiele.
- Podaj jedno.
- Chcę, żebyś mnie pocałował. - wyszeptałam, a on automatycznie się do mnie przytulił. Podniosłam się na łokcie, aby ułatwić mu to zadanie. Ujął moją twarz w ręce i przysunął się. Ponownie poczułam ten uścisk w żołądku, ale zlekceważyłam go. Patrzyłam mu w oczy, i nie mogłam się od nich oderwać, kiedy nagle poczułam jak ktoś odpycha od mnie Justina. Tak to był jego kolega Nathan.Właśnie na nim leżał.
- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem.
- Właściwie to ...
- Tak - odpowiedziałam oschle, miałam dość tego, że wszyscy zawsze próbowali przerwać nam nasz pierwszy pocałunek.
- No to przepraszam, ale wiesz, od kąt jesteście parą - kiedy to mówił od razu Justin spojrzał na mnie, a ja na niego. - To mój kumpel nie spędza ze mną ani sekundy.
- Ja ... ja nie chciałam, żeby tak było. - mówiłam czując poczucie winy.
- Justin grasz z nami w piłkę?
- Pokibicujesz mi? - zapytał chłopak zrzucając z siebie przyjaciela.
- Zapomniałam pomponów - zażartowałam posyłając mu smutną minkę.
- Bez nich też możesz mi kibicować. - powiedział wstając i wyciągając ku mnie rękę. Szybko ją chwyciłam, bojąc się, że zaraz zniknie. Szybko trzymając się za ręce podeszliśmy do resztki grupki chłopaków podających sobie piłkę.
- Powodzenia - odparłam odznaczając swoje usta na jego policzku.
- Ej ja też chcę takie powodzenia - rzekł Nathan nastawiając się. Przyłożyłam sobie rękę do ust pocałowałam ją po czym dotknęłam nią policzka kolegi. - Nie o to mi chodziło.
- Dobra, koniec. Dziękuję. - powiedział Justin posyłając mi swoje spojrzenie. Odwróciłam się i zajęłam miejsce na ławce przy altanie. Chłopacy zaczęli grę, a ja wpatrywałam się w ich rozgrywkę, krzycząc " Dalej Justin!, Zrób to dla mnie! Dasz radę" kiedy tylko miał piłkę, wykrzykiwałam różne rzeczy patrząc jak się uśmiecha.

Dochodziła godzina 17:30 i chłopacy musieli kończyć swoją rozgrywkę, aby się nie spóźnić na ognisko. Wynik końcowy to 4:5, zacięty mecz, ale ostatecznie wygrała drużyna, w której był Justin i Nathan. Skakali ze szczęścia, zachowywali się jak małe dzieci, ale kiedy wszyscy już sobie pogratulowali za udany mecz, Justin podbiegł do mnie cały spocony i podniósł mnie.
- Dziękuję.
- Za co?
- Dzięki tobie wygraliśmy, miałem motywację - odparł powoli stawiając mnie na ziemi i odznaczając swoje wilgotne usta na moim policzku.
- Dobra, a teraz leć pod prysznic, bo jesteś cały spocony.
- Przecież takiego mnie lubisz. - powiedział uśmiechając się łobuzersko.  Odwzajemniłam uśmiech i pośpieszyłam go. Odprowadziłam go pod drzwi jego pokoju, po czym szybkim krokiem powędrowałam do siebie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam dziewczyny siedzące na łóżku i rozmawiające, podejrzane było, kiedy przestały to robić jak podeszłam do nich. Zdążyłam usiąść na materacu, kiedy już musiałam wstać, bo ktoś pukał do drzwi.
- Justin? Miałeś wziąć prysznic - powiedziałam zdziwionym głosem. Wpuszczając go do środka.
- Nathan zajął łazienkę, a on siedzie zawsze najdłużej, pomyślałem, że użyczysz mi swojej.
- Jasne. - odparłam otwierając przed nim drzwi pomieszczenia, którego szukał. Wszedł do środka dając mi znak ręką, żebym weszła za nim lecz ja tylko się zaśmiałam i zamknęłam przed sobą drzwi. Wróciłam do pokoju, gdzie dziewczyny właśnie przebierały się w coś cieplejszego. Kiedy były już gotowe wyszły z małego  pomieszczenia z różową tapetą na ścianach. Zostałam sama, zupełnie zapomniałam, że ktoś okupuje moją łazienkę. Zdjęłam z siebie zieloną bluzkę i sięgnęłam do plecaka, aby znaleźć w nim bluzę.
- Ładny stanik. - odparł Justin wchodząc do pokoju. Szybko przypomniałam sobie o jego obecności. Na szczęście w moim ręku już znalazłam to czego szukałam, założyłam ją i odwróciłam się przodem do półnagiego przyjaciela.
- Ładny tors - odpowiedziałam podchodząc do niego i kładąc ręce na umięśnionej klatce piersiowej, którą właśnie nakrył cienki materiał.
- Idziemy? - zapytał łobuzersko się uśmiechając.
- Tak - odparłam chwytając jego rękę i wychodząc z pomieszczenia. Wyszliśmy na zieloną trawę i usiedliśmy na drewnianych ławkach ustawionych dookoła palącego się drewna. Nauczycielka podała każdemu patyk z kiełbasą na nim. Wszyscy pokierowali je do ogniska. Kiedy jedzenie było już wystarczająco ciepłe i przysmażone, każdy podszedł do drewnianego stołu i zajął przy nim miejsce, prócz mnie i Justina. My usiedliśmy na zimnej trawie i karmiliśmy się nawzajem.
- Obiecaj mi, że tak będzie zawsze. - poprosiłam kładąc się na jego twardym brzuchu.
- Obiecuję.  Chcę spełnić twoje marzenie.
- To spełnij je teraz. - powiedziałam podnosząc się z jego brzucha. Nachylił się delikatnie, patrzyliśmy sobie w oczy, nic się wtedy nie liczyło, nikogo prócz nas tam nie było. Jedyne co widziałam to twarz chłopaka i otocznie, drzewa, krzewy i ciemne niebo.
- Justin! - krzyknął Nathan, a chłopak zrezygnowany popatrzył jeszcze raz w moje oczy i odwrócił głowę do kolegi. Szedł w naszym kierunku. Wiedziałam, że po raz kolejny zrobił to specjalnie, tylko czemu? - Wszyscy mamy iść do pokoi.
- Dzięki za wiadomość. - odparł wstając z ziemi, zrobiłam to samo. Smutna poszłam w kierunku budynku, nie mogłam już wytrzymać czemu ludziom tak bardzo przeszkadzało to, że chcielibyśmy się w końcu pocałować? 

Mieliśmy zbiórkę, wszyscy spotkaliśmy się przed budynkiem. Od razu go zobaczyłam, ale nie podeszłam, wtedy byłam zła za to, że nie zrobił tego wczoraj, że nie odwrócił się i że nie złączył naszych ust pomimo tego, że obok nas był jego kumpel. 
- Jak tam spędziłaś noc? - spytał Nathan siadając ze mną w autobusie.
- Emm to miejsce Justina. - powiedziałam rozglądając się po aucie.
- Zamieniliśmy się, chciałem z tobą o czymś pogadać.
- O czym? - zapytałam, kiedy moim oczom ukazała się jego sylwetka siedząca obok Emmy. Serce mnie zabolało, bo to on siedział z nią, a to było moje miejsce, ja powinnam z nim siedzieć.
- Słuchasz mnie?
- Tak tak, znaczy nie. Przepraszam zamyśliłam się.
- Daj sobie z nim spokój, nic z tego  nie wyjdzie.
- A co ty możesz o nim wiedzieć? To ty mi daj spokój. Nie mów mi co mam robić, ok? To moje życie i to ja będę decydować jak je przeżyję. - odburknęłam w jego stronę i wstałam z miejsca. Poszłam na tył autobusu i wzięłam Justina a rękę. Patrzył na mnie zdziwiony moim zachowaniem. Pociągnęłam go do przodu i pchnęłam na siedzenie po czym zajęłam miejsce obok niego. - Jesteś mój.
Nie musiałam patrzeć na niego, wiedziałam, że się uśmiecha, zapewniło mi to jego reakcja, kiedy położył swoją rękę na moim kolanie łapiąc moją rękę. Ruszyliśmy. - Zapamiętaj.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - spytałam pierwszy raz na niego patrząc.
- Ty będziesz tylko moja.
- Zgoda. - odparłam kładąc głowę na jego ramieniu.

Dojechaliśmy, i każdy poszedł w swoją stronę, pożegnałam się z przyjacielem i udałam się do domu, kilka razy zerkając za siebie.

Dwa miesiące później .....

                                                                                                                                                                         
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale nie miałam czasu, żeby dokończyć rozdział, następny pewnie pojawi się za tydzień. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami, mam nadzieję, że będzie was coraz więcej. Chciałabym sprawdzić ile was jest, więc proszę żebyście po przeczytaniu (każdy :p) zostawił komentarz, bardzo mi na tym zależy, dzięki.

6 komentarzy:

  1. Super piszesz *-* Czekam na następny rozdział :) Zapraszam do mnie: http://jbswag4ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. super.! jestes prze czaderska.! zapraszam do siebie i-really-wanna-be-alone.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu ciagle im przerywaja . ? ! O.o Sa slodcy a rozdzial genialny juz nie moge sie doczekac nastepnego .

    OdpowiedzUsuń