- Chcesz jajecznicy? - zapytał Eddie wchodząc do pomieszczenia.
- Mhm - odparłam zamykając lodówkę i siadając na krzesło przy stole. Jak grzeczna dziewczynka czekałam na śniadanie, które poda mi mama, ale zamiast mamy był przyjaciel, choć teraz nie wiem kim dla mnie był.
- Przepraszam - wydusił z siebie, kiedy podał mi talerz z jedzeniem.
- Za to, że przypiekłeś mi jedzenie?
- Za to, że cie wczoraj pocałowałem, nie powinienem.
- Eddie ....
- Wiem, że ciebie i Justina coś łączy, ale ja ...
- Jezu! Nic nas nie łączy prócz tego, że się kumplujemy, czy nie możesz tego zapamiętać?
- Ale ... - nie zdążył dokończyć, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstał od stołu dając mi w spokoju dokończyć śniadanie.
- Hej jest Tiffany? - usłyszałam głos chłopaka, a po tym tylko dźwięk zamykających się drzwi. Szybko wstałam z krzesła i wyszłam z kuchni. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Justina.
- Słuchaj, daj sobie z nią spokój.
- Bo co?
- Bo ja byłem pierwszy!
- To nie jest wytłumaczenie.
- Zamknij się i spadaj stąd ona nigdzie już z tobą nie pójdzie.
Jakim prawem on miał decydować o mnie? Nie miał takiego prawa, chwyciłam za klamkę i wyszłam do nich.
- To nie zależy od ciebie - rzuciłam w kierunku Eddiego wymijając go. - Justin co ty tu robisz?
- Obiecałem, że przyjdę.
- Ale miałeś nie po drodze.
- To nie szkodzi, idziemy?
- Tak jasne.
- Tiff, poczekaj - rzucił Eddie. - Miałaś iść ze mną.
- Nic takiego nie mówiłam.
- No to przyjdę po ciebie, Justin będzie mógł odpocząć.
- Nie potrzebuję odpoczynku - odparł Justin. - Eddie, ja z wielką chęcią potowarzyszę Tiffany w szpitalu, a później bezpiecznie odprowadzę ją do domu, a teraz wybacz, musimy już iść.
Szłam z chłopakiem równym tempem, po drodze mało rozmawialiśmy, cały czas zerkaliśmy na siebie i uśmiechaliśmy się do siebie. Nawet na lekcjach na siebie zerkaliśmy, a kiedy nasze spojrzenia spotykały się szybko zrywałam ten kontakt, odkręcając głowę. Po lekcjach Justin od razu wyszedł ze szkoły nie czekając na mnie.
- Pewnie zapomniał - pomyślałam.
Udałam się w kierunku drzwi i mocno je pchnęłam. Przekroczyłam ich próg i na ławce zobaczyłam chłopaka.
- Co tak długo? - skierował pytanie w moim kierunku, podnosząc się z ławki.
- Myślałam, że zapomniałeś.
- Nie mógłbym - obdarował mnie uśmiechem i zrównał ze mną tempo.
Weszliśmy do sali, w której leżała moja rodzicielka. Nadal była w śpiątce, nie budziła się. Lekarze sztucznie uśmiechali się w moim kierunku i kłamali mi w oczy, że ona się obudzi, choć wiedzieli, jaka jest prawda. Ona umiera, i nigdy mnie już nie zobaczy, nie zobaczy nigdy swoich jedynych wnuków, nie zobaczy mojego męża .... Coraz mocniej płakałam, i nie mogłam się powstrzymać. Justin objął mnie ramieniem.
- Chodźmy już - wyszeptał mi do ucha. - Tiffany
- Co ? - odburknęłam w jego stronę wychodząc ze szpitala i udając się do przystanku.
- Co się stało?
- Boli mnie to, że nikt nie chce powiedzieć mi prawdy, wszyscy do okoła mnie okłamują, żeby mnie ni zranić, a prawda bolałaby mniej.
Chłopak przytulił mnie, zachował się jak prawdziwy przyjaciel tego właśnie mi brakowało.
- Jedźmy już - poprosiłam.
- Jasne. - odparł. Weszliśmy do zatłoczonego autobusu, w którym było wiele znajomych twarzy.
- A wy znowu razem? - spytała Emma przechodząc obok nas.
- Jak widać - odparł nie wzruszony jej obecnością Justin.
- Justin po co z nią jesteś? Przecież zakład się już skończył. - chłopak wziął mnie za rękę i wyprowadził z auta.
- Ale jeszcze dwa przystanki!
- Przejdziemy się.
Szliśmy spacerkiem w kierunku domu, cały czas trzymał mnie za rękę, a ja nie wyrywałam się.
- Nadal trzymamy się za ręce.
- Oh - mruknęłam i wyciągnęłam swoją dłoń z uścisku.
- Mogłem nic nie mówić - odparł i zaśmiał się, a ja razem z nim. Po 30 minutowej wędrówce w końcu dotarliśmy do celu.
- Jesteśmy! - krzyknęłam wchodząc z chłopakiem do domu.
- No to chodźcie do kuchni - usłyszałam głos taty. Złapał Justina za rękę i pociągnęłam w kieruknu pomieszczenia. Wszyscy już na nas czekali, na mnie. Nikt prócz taty nie wiedział, że Justin pojawi się na obiedzie.
- Zapraszam na spaghetti, mam nadzieję, że lubisz.
- Oczywiście, to jedno z moich ulubionych dań.
- Moich też! - rzuciłam w stronę chłopaka, uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam go. Zajeliśmy miejsca obok siebie i zaczęliśmy jeść.
- Słuchajcie, ja muszę iść do szpitala, muszę porozmawiać z lekarzem. - powiedział tata wstając od stołu i wkładając talerz do zmywarki.
- A więc Justin, po co spotykasz się z Tiffany? To jakiś zakład? - zapytał Eddie, kiedy tata już wyszedł. Oboje spojrzeliśmy na siebie,a ja tylko zaprzeczyłam głową, nic nie mówiłam mu o zakładzie, nic a nic.
- To nie jest zakład, Tiffany jest ... em .... Chcę ją po prostu bliżej poznać.
- Bliżej poznać? Teraz tak to się nazywa? Przyznaj chcesz ja tylko przelecieć.
- Eddie!
- Słuchaj gościu nic o mnie nie wiesz, i nigdy się nie dowiesz, więc zamknij jadaczke i przestań mówić jakieś bzdury.
- Nie uda ci się jej zdobyć.
- A co próbowałeś? - zapadła cisza, tak prawda była taka, że tak, próbował. Za każdym razem, kiedy był u mnie, a moi rodzice byli po za domem on dobierał się do mnie, chciał mnie macać, ale ja szybko się od niego odsuwałam i wyganiałam z domu i tak było za każdym razem.
- Byłem pierwszym. - odparł dumnie Eddie, odjęło mi mowę, Justin znieruchomiał, a Jo tylko na mnie patrzyła z wyrzutem sumienia.
- Co? Chyba u kogoś innego! Nigdy ze mną nie spałeś! I nigdy nie będziesz spał. Jesteś po prostu skończoną świnią, za każdym razem, kiedy byliśmy sami w domu dobierałeś się do mnie, zawsze miałeś przy sobie prezerwatywę, na przypadek gdybym chciała to zrobić, ale nie chciałam. Inna dziewczyna na pierwszym spotkaniu poszła by z tobą do łóżka, ale nie ja! Eddie ... przegiąłeś. - wyrzuciłam z siebie emocje i wyszłam z domu, usiadłam na schodku i zaczęłam płakać.
- Czemu płaczesz? - zapytał Justin siadając obok mnie.
- Zostaw mnie samą.
- Nie mogę.
- Niby czemu?
- Obiecałem, że nigdy nie zostawię cię samej. - powiedział i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się jego ramię i już tylko szlochałam. Pogładził mnie ręką po włosach i pocałował w czubek głowy, był przyjacielem, zajmował miejsce Eddiego.
- Przepraszam. - wypowiedziałam przez szloch.
- Za co?
- Za najgorszy dzień w twoim życiu.
- Ja się świetnie bawiłem.
- Nie kłam.
- Tiffany - zaczął biorąc moją twarz w swoje ręce - Jestem szczęśliwy, bo kolejny dzień spędziłem w twoim towarzystwie, a ten dzień się jeszcze nie skończył, możemy go naprawić.
- Jak? - spytałam wycierając łzy, chłopak wstał z betonowych schodów i wyciągnął ku mnie rękę, chwyciłam ją.
*** Eddie
Wiedziałem, że przesadziłem, ale co mogłem zrobić? Byłem cholernie zazdrosny, ale chciałem przeprosić. Wyszedłem na dwór, moje oczy zobaczyły coś czego na pewno nie chciały widzieć. Tiffany szła za rękę z Justinem, wycierając łzy, to przeze mnie płakała, nie mogłem sobie tego darować. Smuty wróciłem do domu i szybko biegłem do swojego pokoju, w którym czekała na mnie Jo.
- Co tu robisz? - zapytałem zdziwiony jej obecnością.
- Przyszłam cię pocieszyć.
- Nie da się, no chyba, że umiesz cofnąć czas.
- Mam coś lepszego. - zbliżyła się do mnie i po prostu, bez żadnych pytań rozpieła mój pasek. Z nerwów nie wiedziałem co robię i ściągnąłem z niej bluzkę i przed sobą miałem jej dekold. Podniosłem wzrok na jej twarz, coraz bardziej się zbliżała, aż w końcu mnie pocałowała. Nie mogłem przestać to było silniejsze ode mnie. Ściągnąłem z siebie koszulkę, a jej zdjąłem spódniczkę. Stała przede mną moja przyjaciółka w samej bieliźnie, przypatrywałem się jej uważnie. Oboje byliśmy podnieceni, chwyciła gumkę moich bokserek, naciągnęła ją po czym puściła.Wiedziałem, że chciała to ze mną zrobić, ale ja miałem co do tego wątpliwości. Nie kochałem jej, a chciałem to zrobić z osobą, którą darze tym uczuciem, Tiffany.Wbiła się we mnie ustami i zaczęła namiętnie całować. Moje ręce same powędrowały do zapinki jej stanika i jednym ruchem ją rozpieły. Nie przestawaliśmy się całować, a we mnie rosło podniecenie. Rzuciłem ją na łóżko i wszedłem na nią, zacząłem powoli ściągać z niej dolną część bielizny.
- Eddie, zrób to. - po tych słowach szybko ściągnąłem z niej majtki i tym właśnie sposobem miałem pod sobą nagą Jo, krępowałem się, nigdy nie sądziłem, że znajdziemy się w takiej sytuacji. Ona jednak wiedziała czego chciała, bez wahania ściągnęła ze mnie bokserki. Patrzyła się na moją męskość i nic nie mówiła. Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi. Oboje się wystraszyliśmy i zaczęliśmy się ubierać, słyszeliśmy kroki, osoby wchodzącej po chodach. Po chwili rozległo się pukanie.
- Proszę - zawołałem, kiedy Jo założyła na siebie ostatnią warstwę ubrań.
- Nie widzieliście Tiffany?
- Nie - odparliśmy zakłopotani tym co mogło się zdarzyć. Natychmiast wyszedłem z pokoju i poszedłem do kuchni napić się wody. Musiałem ochłonąć.
*** Tiffany
- Gdzie idziemy? - spytałam, kiedy nie orientowałam się w jakim miejscu się znajdujemy.
- W moim ulubionym miejscu.
- Nigdy tu nie byłam.
- W wielu miejscach jeszcze nie byłaś, zbiorę cię tam.
Obdarowałam go uśmiechem. Siedzieliśmy na trawie i rozmawialiśmy ze sobą.
- Cieszę się, że Eddie z tobą zerwał.
- Hm?
- Jeśli by tego nie zrobił t nie poznał bym cie.
- W takim razię, ja też się cieszę.
Przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. Wiem, że nie powinnam tak myśleć, wiem, że znamy się dopiero 3 dni, ale ... chciałabym żeby był moim chłopakiem. Minęło parę godzin, a my nadal tam byliśmy wpatrzeni w lustro wody.
- Wracajmy, twój tata na pewno się martwi.
- Justin, nie chcę wracać.
- Ale jutro szkoła i powinnaś się wyspać.
- Ja? Przecież ty też masz jutro szkołę.
- Ok, mam propozycję. Jeśli nie chcesz wracać do domu no to chodźmy do mnie, tam się prześpimy, a następnego dnia odprowadzę cię do domu i ...
- Poczekasz na mnie, a później razem pójdziemy do szkoły. - dokończyłam za niego i skierowałam lekki uśmiech w jego stronę. Powoli podniósł się z trawy i stojąc na przeciw mnie z wyciągniętą ręką pomógł mi wstać.
- To tutaj - odparł po 15 minutowej wędrówce. Wyjął z kieszeni klucze i otworzył przede mną drzwi. Zawahałam się czy wejść. - Nie bój się, nikogo nie ma.
I właśnie tego się najbardziej obawiałam. Przekroczyłam próg drzwi i zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu.
- To co robimy?
- Nie wiem to twój dom.
- Chcesz obejrzeć jakiś film?
- Zależy jaki gatunek.
- A jaki lubisz?
- Melodramat.
- Dlaczego?
- No bo są najbardziej realistycznymi filmami.
- A romanse?
- Nie wierzę w taką miłość, że ktoś kogoś zobaczy pierwszy raz i od razu się w nim zakochuje, beznadzieja.
- Tiffany .. ja .. - przerwał, kiedy zobaczył, że patrze na niego. - Obejrzyjmy horror.
Justin wyjął z szuflady płyty z filmami i podał mi je, wybrałam jeden z filmów, a kiedy włożyłam płytę do kina domowego, chłopak wszedł do pokoju z miską popcornu i dwoma szklankami coli.
- Dzięki - odparłam, kiedy wyciągnął ku mnie szklankę z piciem, zrobiłam małego łyka i odstawiłam szkło na stolik. Film był straszny! Momentami nie wyrabiałam piszczałam ze strachu, chowałam głowę w jego klatkę piersiową lub zakrywałam rękoma twarz, żeby tylko nie widzieć tej sceny.
- Mam wyłączyć?
- Nie. - rzekłam i spojrzałam w jego stronę, delikatnie chwycił moją dłoń i splótł ją ze swoją. Uśmiechnęłam się pod nosem i pewniej wpatrywałam się w ekran telewizora. Video skończyło się około 2 rano.
- Czas spać - odparł chcąc puścić moją dłoń lecz ja tak mocno ją trzymając nie pozwoliłam mu wyjąć jej z uścisku. - Tiffany, chcę wyłączyć film.
Zawstydziłam się, od razu puściłam jego dłoń, a jego ciało podniosło się z kanapy, podeszło do telewizora i wyłączyło urządzenie.
- Ale ja nie chcę spać.
- Musisz się wyspać.
- No dobra, dasz mi jakiś koc?
- A po co ci koc?
- Żeby się przykryć. - odparłam wskazując na kanapę.
- Ty tu nie będziesz spała. Choć. - powiedział. Wstałam i poszłam z nim na górę, do jego pokoju. Jej całe ściany w plakatach, czułam się jak u siebie w pokoju. - Tutaj śpisz.
- Ale ...
- Żadnych ale, ja będę spał w pokoju obok, jak coś to możesz tam przyjść. - odparł wychodząc z pokoju.
- Justin - wypowiedziałam jego imię, na co reakcją było odwrócenie się w moją stronę. - Dasz mi jakiś ręcznik?
Chłopak odwrócił się do szafy stojącej przy drzwiach, wyjął z niej ręcznik i swoją koszulę, po czym podał mi te rzeczy. Uniosłam się delikatnie na palcach i odznaczyłam swoje usta na jego policzku.
- Chcę cię pocałować - powiedział zbliżając się do mnie. Patrzyłam na niego niewinnie, tak jakbym czekała, żeby to zrobił. Byliśmy na tyle blisko, że jeden przypadkowy ruch i nasze wargi poczuły by swój smak. Zamknęłam szybko oczy i odwróciłam się.
- Przepraszam - wyszeptałam i poszłam w kierunku łazienki. Wzięłam szybki prysznic, czułam jak woda spływa po moim ciele, jakby zmywała ze mnie wszystkie problemy związane z moim życiem, problemy z mamą, z Eddiem ... kiedy wytarłam ciało miękkim ręcznikiem i kiedy założyłam niebieską koszulkę Justina wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni, z której czuć było zapach naleśników.
- Naleśniki to też jedno z moich ulubionych dań.- odparłam siadając przy blacie kuchennym.
- To dobrze. - odparł podając mi talerz z kolacją.
- Nie powinnam już jeść, przytyję.
- Tiffany i tak będziesz piękna.
Po zjedzonej kolacji poszliśmy do jego pokoju, którym miałam spać.
- No to do jutra.
- Justin choć tu, przecież jeszcze nie idę spać. - rzekłam wciągając go do pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam rozglądać się po pokoju. - O Matko! - powiedziałam energicznie wstając. - Nie mówiłeś, że grasz na gitarze!
- A czym tu się chwalić?
- Przestań, uwielbiam chłopaków, którzy grają. Zagraj mi coś - poprosiłam podając mu gitarę.
- Nie umiem.
- Przestań! Skoro nie umiesz, to co robi u ciebie ta gitara?
- No dobra, ale pod jednym warunkiem.
-Hm?
- Zaśpiewasz ze mną.
- Ale ja, nie znam słów i melodii i ...
- Zaraz poznasz. - chwycił gitarę, a drugą ręką skłonił mnie do zajęcia miejsca na łóżku przy nim. No i zaczął grać. Beautiful - Carly Rae Jepsen (Feat. Justin bieber)
- Hello, I know it’s been a while - zaczęłam niepewnie, ale po chwili byłam bardziej pewna siebie. -
I wonder where you are, and if you think of me.
Sometimes, cause you always on my mind.
You know I had it rough, trying to forget you but,
The more that I look around, the more I realize,
You’re all i’m looking for.
What makes you so beautiful, is you don’t know how beautiful you are to me.
You’re not trying to be perfect,
Nobody’s perfect, but you are, to me.
It’s how you take my breath away,
Feel the words that I don’t say.
I wish somehow, I could say them now,
Oh, oh, I could say them now, yeah.
- Just friends, the beginning of the end,
How do we make scence.
From we’re on our own,
It’s like you’re the other half of me.
I feel in complete, I should’ve known,
Nothing in the world compares to the feelings that we share,
So not fair.
What makes you so beautiful, is you don’t know how beautiful you are to me.
You’re not trying to be perfect,
Nobody’s perfect, but you are, to me.
It’s how you take my breath away,
Feel the words that I don’t say,
I wish somehow, I could say them now. - zaśpiewał swoją część i kiwnął głową w moją stronę, dając mi znak, że teraz śpiewamy razem.
-Oh, it’s not you, blame it all on me,
I was running from myself.
Cause I couldn’t tell how deep that we,
We were gonna be.
I was getting stress of me, but it hurts like hell,
Hope it’s not too late, just a twist of fate.
What makes you so beautiful, is you don’t know how beautiful you are to me.
You’re not trying to be perfect,
Nobody’s perfect, but you are, to me.
It’s how you take my breath away,
Feel the words that I don’t say.
I wish somehow, I could say them now.
Oh, oh, I could say them now. , mmm.
I could say them now. - wydobyły się z nas dźwięki, a już po chwili Justin skończył grać i cały czas patrzył się na mnie. Odstawił gitarę na bok, i znowu to zrobił, złączył nasze ręce. Skierowałam wzrok najpierw na nasze ręce, a później na jego twarz.
- Naprawdę chcę to zrobić, ale nie zrobię, póki nie poprosisz. - odparł puszczając moją rękę i wychodząc z pokoju. Chciałam krzyknąć jego imię, ale moje struny głosowe odmówiły posłuszeństwa. Podniosłam się z łóżka i poszłam do pokoju gościnnego, w którym zastałam Justina w samych bokserkach.
- Przepraszam - powiedziałam zawstydzona sytuacją, chłopak szybko wciągnął na siebie spodnie z powrotem i podszedł do mnie.
- Coś nie tak?
- Sądzisz, że teraz zasnę sama? - spytałam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się do mnie. Chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam w kierunku pomieszczenia. Przykryłam się kołdrą i wskazałam Justinowi miejsce obok. - Chcę żebyś tu przyszedł.
Chłopak wszedł pod kołdrę i powoli przysunął się do mnie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zasnęłam.
Najdłuższy rozdział :)
Boski . ! Eddie to idiota . A Justin jest słodki . Co pojebało Jo . ? Ona ma być przyjaciółką hahah dobry żart . Podła suka . ;/
OdpowiedzUsuńNo więc, świetnie piszesz, nie ma tu co dużo mówić. Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to też jest piękna! Jak dla mnie, mogłabyś tylko włączyć ''przewijanie ze stroną'' aby nagłówek był pokazany cały czas. A! No i wyłącz weryfikacje tekstową, bo to okropnie denerwujące :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, za miły komentarz. Oczywiści wprowadzę te zmiany. I czekam na rozdział u cb w blogu, nie mogę się już doczekać :)
UsuńBardzo lubię to jak piszesz <3/ el z aska <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajne :)) i ortograficznie : chodź a nie choć :*
OdpowiedzUsuńchyba sie zakochałam ;xx
OdpowiedzUsuńPiszesz wspaniale<3
OdpowiedzUsuń