poniedziałek, 14 października 2013

Note 7

Szłam przez sklep szukając różnych przedmiotów, natykając się na ludzi z mojej klasy.
- Hej - przywitała się Ana.
- Cześć - odparłam sięgając po mleko.
- Słuchaj robię dzisiaj imprezę, jeśli chcesz to możesz przyjść.
- Emm, zastanowię się.
- Justin też tam będzie. - odparła, a ja usłyszałam w tym podstęp.
- To niech tam będzie, ja może przyjdę dam ci znak trochę później.
- Ok - odparła zostawiając mnie przy zamrażarkach z mrożonym jedzeniem. Kiedy wszystkie zakupy znajdowały się już w koszyku podeszłam do kasy, aby za wszystko zapłacić. Wychodząc z supermarketu wyjęłam wolną ręką telefon i wybrałam numer do przyjaciela.
- Właśnie miałem do ciebie dzwonić. Mam dla ciebie propozycję.
- Nie idę na imprezę do Any.
- To Ana robi imprezę?
- Mówiła, że przychodzisz.
- No co ty, nic o tym nie wiedziałem. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się. Kiedy w sklepie powiedziała mi, że Justin przychodzi poczułam się trochę zazdrosna, choć tak naprawdę nie było o co w końcu chłopak nie był mój. - Halo? Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak, tak jasne - odparłam wyrwana z zamyślenia.
- I co zgadzasz się? - zapytał, a ja zdziwiona spytałam się siebie, "ale na co?"
- Em, tak jasne. - zgodziłam się choć sama nie wiem na co.
- No to będę po ciebie, o 19:30, bądź spakowana, wrócimy dopiero jutro około 22:00.
- Ok - powiedziałam już lepiej rozumiejąc na co się zgodziłam.
- No to do zobaczenia. - odparł rozłączając się.
Wchodząc do domu, zobaczyłam tatę wychodzącego z kuchni ze szklanką wody. Nie mogłam pozwolić mu teraz zasnąć, musiałam dopytać się o zgodę.
- Tato! - powiedziałam nieco głośniej niż zawsze, odstawiając torbę z zakupami na bok.
- Hm?
- Mam pytanie.
- Później, teraz idę spać. - odparł odstawiając szklankę na szklany stolik.
- Mogę iść dziś na imprezę do Any? Wrócę jutro wieczorem, bo później idziemy na zakupy.
- Możesz, ale informuj mnie gdzie jesteś co jakiś czas. - rzekł kładąc się na sofie.
- Dziękuję, kocham cię - wyznałam miłość rodzinną i pocałowałam tatę w policzek. - No to teraz śpij.
Wyszłam z salonu, zdejmując buty i łapiąc torbę. Kiedy wszystkie składniki były już na miejscu, wzięłam się, za gotowanie obiadu. Wiele razy to robiłam, lubiłam to robić, dlatego nie zniechęcałam się, kiedy coś mi nie wychodziło. Zostawiając zapiekankę w piekarniku poszłam spakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Dochodziła godzina 15:30. Zapiekanka potrzebowała jeszcze 15 minut. Wybrałam numer do przyjaciela i zaprosiłam na obiad, zgodził się informując, że będzie za 10 minut. Uśmiechnięta rozłączyłam się i nakryłam do stołu. Słysząc, że tata podnosi się z kanapy, weszłam do salonu podając mu napełnioną szklankę wodą.
- Będziemy mieli gościa przy obiedzie.
- Jakiego? - spytał przeciągając się.
- Justina.
- Zabroniłem Ci się z nim spotykać.
- Tato, on jest moim przyjacielem.
- Nie, Eddie jest twoim przyjacielem, a nie Justin!
- Po tym jak nazwał mnie dziwką, nie jest już moim przyjacielem! - krzyknęłam w jego stronę wychodząc z pomieszczenia.
- Jak Cię nazwał?
- Tak jak słyszałeś. To dlatego Justin wtedy chciał go uderzyć.
- Muszę go przeprosić, niewłaściwie go oskarżyłem. Cofam ten zakaz.
- Dziękuję - odparłam przytulając się do ojca. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi od razu pobiegłam przywitać gościa.  - Hej.
- Cześć - przywitał się wchodząc do środka. - Dzień dobry.
- Cześć, Justin, hm nie wiem jak zacząć. Ale chciałbym Cię przeprosić za to wszytko, teraz rozumiem stanąłeś w obronie mojej córki i za to ci dziękuję.
- To mój obowiązek.
- A więc ta impreza naprawdę istnieje? Czy okłamałaś mnie żeby jechać gdzieś z chłopakiem? - spytał tata, kiedy nakładałam na jego talerz zapiekankę.
- Bałam się, że się nie zgodzisz. - powiedziałam wyciągając ku niemu naczynie.
- Masz moją zgodę, pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Będziecie uważać. I będziecie się zabezpieczać.
- Tato! - krzyknęłam zawstydzona. Justin i tata zaśmiali się, a ja oblałam się rumieńcem.
- Niech się pan o to nie martwi, nic między nami nie zajdzie. - zapewnił Justin. - Tak sądzę, choć nie wiem.
Walnęłam go lekko w ramię, a on udawał ogromny ból, wszyscy się śmialiśmy, to był dobry pomysł zaprosić tu Justina, wszyscy zbliżyliśmy się do siebie.  Dochodziła godzina 16:20, a ja kończyłam zmywać po posiłku.
- Jedźcie już, lepiej jechać za dnia. - powiedział tata do Justina. - Długa droga przed wami.
- Ma pan rację, zaraz wyruszymy.

- No to pa - pożegnałam się otwierając drzwi.
- Do widzenia.
- Zadzwońcie jak dojedziecie.
- Jasne, pa - pomachałam i zamknęłam za nami drzwi. Założyłam plecak plecy i razem z Justinem wsiedliśmy na jego motor.
 - Trzymaj się mocno. - powiedział ruszając. Oplotłam swoje ręce wokół jego talii i zwróciłam wzrok przed siebie. Co jakiś czas odwracał się do mnie i posyłał mi uśmiech. Po godzinie bezustannej drogi zjechał na pobocze aby trochę odpocząć.
- Może teraz ja poprowadzę?
- Masz kartę?
- Jaką kartę?
- Haha, no to nie możesz prowadzić - powiedział śmiejąc się.
- Nie śmiej się - rzekłam szturchając go w brzuch.
- Nie podrywaj mnie.
- Nie muszę. - odparłam udając pewną siebie i zbliżając się do niego. Kiedy zbliżył swoje wargi do moich, uśmiechnęłam się i zaczęłam śmiać. Kiedy byliśmy już  pełni sił znowu usiedliśmy na maszynie i ruszyliśmy w drogę. - Powiesz mi wreszcie gdzie jedziemy?
- Nad morze.
- Żartujesz?
- Nie.
- Ale ja nie wzięłam stroju kompielowego.
- Wiem, bo ja go wziąłem.
- Jak?
- Twój tata mi pomógł. - powiedział obdarowując mnie szczerym uśmiechem.

- Jesteśmy - oświadczył, kiedy motor ustał w miejscu. Zeszłam z maszyny i poczekałam grzecznie na swojego kierowce. Kiedy oboje szliśmy już równym tempem w kierunku recepcji nasze ręce złączyły się, a na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy. Weszliśmy do pokoju i zostawiliśmy swoje rzeczy, po czym ruszyliśmy na plażę, aby się przejść. 

- Ładnie tu.
- Jeszcze nic nie widziałaś.
- Jak to?
- Przyjdziemy wieczorem,  dopiero wtedy to ujrzysz. A teraz zdejmuj ciuchy idziemy do wody.
- Chyba sobie żartujesz - powiedziałam zakrywając jeszcze bardziej swoje ciało. Chłopak podszedł do mnie bliżej i wziął mnie na ręce po czym wbiegł do morza i zaczął się w nim kręcić. Czułam motyle w brzuchu, było cudownie. Gdybym mogła to zatrzymałabym czas. Po kilkunastu minutach, kiedy nasze nogi były już suche i nie przyczepiał się do nich piasek, założyliśmy buty i ruszyliśmy w miasto. Spacerowaliśmy po różnych ulicach jedząc watę cukrową i rozmawiając.
- Czemu mnie tu przywiozłeś?
- Ponieważ miałem pokazać Ci moje ulubione miejsca. - odparł uśmiechając się do mnie. - Kiedy byłem mały przed rozwodem rodziców przyjeżdżaliśmy tutaj i świetnie się bawiliśmy.
- Wiem co czujesz. - powiedziałam przytulając go. - Tak wiele nas łączy.

Chodziliśmy przez kilkanaście minut w tą i z powrotem, a on opowiadał mi o swojej przeszłości. Czas płynął nie ubłaganie szybko. Dochodziła 20:30, a my dopiero weszliśmy do pensjonatu.
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- No to mów.
- Ja cie .. - przerwano mu w pół słowie, bo kolacja wjechała do pokoju. - Później ci powiem.
Usiedliśmy przy stole na przeciw sobie i zaczęliśmy jeść posiłek, wyjątkowo mi smakował. Byłam przyzwyczajona, że jeśli gdzieś jestem to jedzenie było ohydne, a tu takie nie było.  Jedliśmy co chwila zerkając na siebie. Czułam, że zaraz się coś wydarzy, ale myliłam się. Kiedy byliśmy już najedzeni, wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się z powrotem na plażę. Gwiazdy pokazywały się na nocnym niebie, było cudownie.
- Miałeś rację. - odparłam siadając na piasku.
- Chcesz wejść do wody?
- O tej godzinie?
- A co to? - spytał chłopak zdejmując z siebie koszulkę i spodenki. Poszłam w jego ślady i zrobiłam to samo. Podbiegłam do niego i zamoczyłam nogi w wodzie, była lodowata, ale chciałam wejść dalej.
- Zimna - odparłam, kiedy woda morska sięgała mi już do bioder.
- Serio? - spytał chłopak zanurzając się w wodzie. - Szybciej albo cie ochlapię.
- Nie ośmielisz się. - rzekłam, a chłopak zaczął chlapać wodą w moją stronę, na moje plecy kapały zimne kropelki wody, z całych sił uderzyłam wodę, której strumień poleciał w kierunku Justina i buchnął w niego. Oboje zaczęliśmy się śmiać i ganiać w wodzie, potem urządziliśmy zawody w pływaniu, oczywiście przegrałam, bo jakże inaczej. Kiedy wyszliśmy na piasek szybko opatuliliśmy się  ręcznikami, które Justin miał w plecaku. - Było cudownie, dziękuję, że zabrałeś mnie tutaj. Dzięki tobie mogłam zapomnieć choć na chwilę o tym wszystkim.
- Zawsze do usług. - odparł otwierając przede mną drzwi hotelu. Kobieta w recepcji patrzyła się na nas i odprowadzała nas wzrokiem, aż o schodów po czym zawołała.
- Przepraszam?!
- Tak? - zapytał Justin zatrzymując się na trzecim schodku.
- Czy państwo są pełnoletni?
- A czemu pani pyta?
- Bo nie wolno nam zostawiać nastolatków samych w hotelu i to w jednym pokoju.
- To hotel moich dziadków, mam pozwolenie na przebywanie tu z moją przyjaciółką. - odparł wchodząc coraz wyżej.
- W takim razie przepraszam i życzę miłego pobytu.
- Serio to hotel twoich dziadków? - spytałam, kiedy drzwi od naszego pokoju były już szczelnie zamknięte.
- Kiedyś tak, ale teraz już nie.
- No to co robimy?
- Chcesz obejrzeć jakiś film?
- Horror? - spytałam, a Justin od razu wyjął z plecaka opakowanie z płytą w środku. Podszedł do dysku i włożył do jego płytę. Zajęłam miejsce na kanapie i śledziłam, każdy jego ruch. Widziałam jak się schyla, później jak się prostuje, aż w końcu jak podchodzi do mnie i siada na sofie.
- Gotowa?
- Ymm sądzę, że tak.
No i film się zaczął. Zaczęły wyświetlać się napisy, których miejsce powinno być na końcu ale nie ważne. Poczułam jak ręka Justina leży na moim barku i coraz bardziej przysuwa mnie do siebie, nie przeszkadzało mi to, ale trochę rozpraszało, więc kiedy jeszcze raz powtórzył swój ruch, spojrzałam na niego i przysunęłam się do niego najbardziej jak mogłam, aby już po chwili móc skupić całą swoją uwagę na filmie. 

Kiedy oboje leżeliśmy już w łóżku, przytuleni do siebie, usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Zerwałam się jak oparzona, by jak najszybciej go odebrać. Kiedy to zrobiłam wróciłam na materac szczelnie się okrywając.
- Halo? - powiedziałam wtulona w tors chłopaka.
- Chciałem ci tylko przypomnieć o zabezpieczaniu się, masz prezerwatywę w plecaku.
- Co? Tato my nie ... - przerwałam spoglądając na przyjaciela. - A może jednak się przyda.
- Serio? Tiffany tylko ...
- Pa tato - pożegnałam się i rozłączyłam.
- Co chciał twój tata?
- Poinformował mnie, że mamy się zabezpieczać.
- Ale  my nie ...
- I że mam prezerwatywę w plecaku.
- No wiesz .... szkoda, żeby się zmarnowała. -  powiedział i spojrzał mi w oczy, oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Po jakimś czasie zasnęliśmy bez żadnego problemu.



                                                                                                                                                                         
Cześć, i jak rozdział? Komentujcie proszę, bardzo mi na tym zależy, a jeśli macie konto to proszę też o dodawanie mojego bloga do obserwowanych. To bardzo pochlebiające jeśli ktoś mówi mi miłe rzeczy na temat tego jak piszę, ale też będę wesoła jak wasza opinia nie będzie pozytywna, jeśli macie jakieś uwagi co do bloga to proszę piszcie w komentarzach, na asku, na twitterze postaram się dociągnąć to co wam się nie podoba. Dzięki :)

10 komentarzy:

  1. Zajefajny.!!!!! Yeea pierwsza<3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne :D Ale za piękne żeby było możliwe. Daj też troszkę jakiegoś dramaciku , coś smutnego, coś takiego. Troszkę problemów w szkole, bo one zawsze sie zdarzają w życiu. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja dopiero się rozkręca :) Dziękuję za komentarz

      Usuń
  3. GENIALNY . *.* Czekam na nn . Pomysł z morzem zaj*sty . Motor, kapiel, horror świetne . A końcówka to mnie rozwaliła . :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma w tym blogu nic fantastycznego... Dialog dialog dialog dialog ...a i dialog, Jak chcesz żeby czytelnik się wczuł skoro nie ma tu ani trochę opisu? Nie wiem, jak wyglądasz, jak wygląda Justin, w jakim pomieszczeniu się znajdujesz. Ehh... No i wszystko takie... sztuczne i często mało realne. takie sobie. Nie chce cie zniechęcać, daje Ci tylko radę. Siem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawde masz wyobraźnie... Chcę tego wiecej!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie mogę doczekać się kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń