poniedziałek, 7 października 2013

Note 4

Obudziłam się pierwsza, nadal leżałam na gołej klatce piersiowej mojego kolegi, to było takie dziwne, z Eddiem nigdy, ale to nigdy nie spałam, a Justin nawet nie ... nie ważne, cieszę się, że tak jest. Odkręciłam się do szafki na której stał zegarek. 6:30, czas wstawać.
- Justin - powiedziałam, lekko szturchając chłopakiem.
- Jeszcze 5 minut.
- Justin - zaczęłam się śmiać i znowu go szturchać.
- Ej - powiedział już bardziej przebudzony. Złapał mnie za nadgarstki i wszedł na mnie, nie mogłam przestać się śmiać. - Nie zaczynaj.
- Ok, ok. Możesz mnie puścić? Muszę iść do łazienki przyszykować się do szkoły.
- Mamy czas.
- Nie Justin nie mamy. - lekko podniosłam się na łokcie, po czym przerzuciłam Justina na plecy i teraz to ja byłam na nim. I co teraz zrobisz?
- To - odparł przekręcając mnie i całując w policzek. Zobaczył mój uśmiech i odwzajemnił go i pomógł mi wstać z łóżka. - Może pomóc?
- W czym?
- Na przykład w tym - powiedział i zaczął rozpinać swoją koszulę, w której spałam. Zaczęłam się śmiać, kiedy Justin rozpiął już wszystkie guziki. Podniósł mnie i na rękach zaniósł do łazienki. Postawił na zimnych płytkach i opuścił mnie udając się w kierunku kuchni. Po zjedzonym śniadaniu razem z Justinem udaliśmy się do mnie do domu. Kluczem otworzyłam drzwi i po cichu weszłam do pokoju po rzeczy. Wszyscy jeszcze spali, tata w salonie z telefonem w ręku, wiedziałam, że czekał na telefon ode mnie, Jo u siebie, a Eddie, nie obchodził mnie już. Kiedy byłam już przebrana w nowe ciuchy, chwyciłam swoją torbę i wyszłam z domu.
- Idziemy? - spytałam stojąc już obok chłopaka.
- Tak - odparł. Szliśmy w ciszy, dobrze, że nie było takiej atmosfery wczoraj lub dziś rano, nie zniosłabym tego. Chłopak przysunął się do mnie i delikatnie dotykał mojej ręki, aż w końcu odważył się ją złapać. To dziwne, że wczoraj przychodziło mu to o wiele łatwiej. Wchodziliśmy na teren szkoły, nadal trzymając się za ręce, widziałam jak ludzie się na nas patrzą, słyszałam ich szepty, nigdy tak nie miałam. Kiedy ja i Eddie byliśmy razem, prawie wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nic nie mówił, a tu? Trzymam rękę Justina Bieber'a i wszyscy sądzą, że jesteśmy parą. Kiedy weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca obok siebie, poczułam jak ktoś szturcha mnie ołówkiem w plecy, odwróciłam się i zobaczyłam Anastazję podającą mi karteczkę, szybko ją chwyciłam i rozwinęłam "Jesteście para?" zrobiłam zdziwioną minę, i odpisałam "Nie" oraz rzuciłam jej na ławkę odpowiedź, przeczytała i powiedziała tylko "ta, jasne" Czy ona była zazdrosna?
- Coś nie tak? - wyszeptał Justin, kiedy nauczyciel pisał coś na tablicy.
- Wszystko ok.
Lekcje mijały szybciej niż zawsze, na każdej lekcji siedziałam z moim kolegą, wszyscy zadawali to samo pytanie " Jesteście para?" Ja i Justin mieliśmy tego serdeczne dość.
- Ej słyszałam, że jesteście parą, to prawda? - powiedziała Emma, podchodząc do nas, kiedy skończyła się ostatnia lekcja.
- Kto ci to powiedział? - spytał Justin, był już tak zmęczony mówieniem, że to nie prawda, tak samo jak ja.
- Dobra Emma, tak jesteśmy parą idź powiedź to całej szkole i daj nam w końcu święty spokój.
- Nie, nie powiem tego nikomu, wiesz ile dziewczyn startuje do twojego chłopaka? W tym też ja. A no właśnie kiedy się spotkamy? - skierowała pytanie do Justina.
- Nigdy - odparł wyciągając mnie ze szkoły. - Teraz to już na pewno nie dadzą nam spokoju.
- Dostali to co chcieli, spoko Justin. Damy sobie z tym radę - odparłam i pociągnęłam go w kierunku przystanku. Staliśmy, nigdzie nie było miejsc siedzących, raz on leciał na mnie, kiedy autobus hamował, a ja na niego kiedy gwałtownie ruszał. Zastanawiałam się co ja zrobiłam, odpowiadając Emmie, że ja i Justin jesteśmy parą.
***
Moja mama nadal jest w śpiączce, nikt nic nie chce mi powiedzieć. To nie sprawiedliwe! Jestem załamana.
- Odprowadzę Cię - powiedział Justin, kiedy wyszliśmy z pojazdu.
- Nie, poradzę sobie. - odparłam kierując uśmiech w jego stronę. - I tak bardzo dużo już dla mnie zrobiłeś.
- Ale ..
- Przyjdź po mnie jutro. Cześć. - pożegnałam się machając mu. Odwróciłam się i poszłam w stronę mieszkania. Bez pukania weszłam do środka i doznałam szoku, nikogo tu nie było, bynajmniej na dole. Kiedy weszłam do kuchni, aby wypić szklankę wody, usłyszałam jak ktoś zbiega ze schodów.
- Tiffany! - usłyszałam pisk przyjaciółki. Jo od razu rzuciła się na mnie i zaczęła mnie mocno ściskać. Brakowało mi powietrza - Gdzie ty byłaś przez całą noc?
- Em ... no byłam z ... - nie dokończyłam zdania, kiedy w drzwiach zobaczyłam mojego eks.
- Martwiliśmy się - odparł wyciągając do mnie ręce.
- Rozumiem, że Jo i tata, ale ty? Nie miałeś takiego obowiązku - rzuciłam, lekceważąc jego gest.
- Daj spokój. - mówił idąc za mną do mojego pokoju.
- Gdzie tata?
- Pojechał do twojej mamy do szpitala. Chcesz to możemy tam jechać. 
- Nie chcę byłam już tam dziś z Justinem.
- A gdzie byłaś całą noc?
- Nic ci do tego.
- Byłaś z nim prawda?
- A nawet jeśli to co?
- Boże! Znacie się nie cały tydzień! A ty się już z nim puściłaś? Jak możesz być tak łatwa?! - niemal, że krzyczał, ale, kiedy mój mózg przetworzył słowa, jakie wypłynęły z jego ust, moja ręka sama podeszła do jego policzka i uderzyła go. Wyrzuciłam go ze swojego pokoju, miałam go serdecznie dość. Ustałam na środku pokoju, wzięłam głęboki oddech, wytarłam łzy spływające po moich policzkach i chwyciłam torbę, do której po chwili spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Otworzyłam okno i weszłam na gałąź drzewa, która sięgała do mojego szyby. Bałam się, że się pode mną zarwie, ale tak się nie stało. Kiedy moje nogi dotknęły ziemi, odetchnęłam z ulgą, bo wiedziałam, że teraz nie mogę już spaść. Dochodziła 20:00, a ja nie miałam ochoty wracać do domu, ale musiałam, nie miałam innego wyjścia. Ale postanowiłam, że zanim to zrobię, pójdę jeszcze w jedno miejsce. Usiadłam na brzegu jeziora i patrzyłam się w swoje odbicie, a w wodzie zauważyłam Justina, energicznie odwróciłam się, ale nikogo za mną nie było. Tak bardzo chciałam, żeby był przy mnie, że aż moja podświadomość mówiła, że tu jest. Znów skierowałam wzrok na tafle wody i znowu moje odbicie, nie było same.
- Tiffany? - zdawało mi się, że słyszę jego głos. Odwróciłam się i teraz dostrzegłam jego postać. Podniosłam się z trawy i rzuciłam w jego kierunku, wpadłam w jego ramiona, które ku mojemu zdziwieniu nie rozpłynęły się. Był ze mną tu, teraz.
- Dziękuję, że tu jesteś.
- Co się stało?
- To nie ważne, kiedy ty tu jesteś.
- Tiffany ..
- Przyjacielu .... - powiedziałam i mocno wtuliłam się w jego klatkę.
- Nazwałaś mnie ..? - zaczął zdziwiony, odsuwając mnie od siebie.
- przyjacielem - dokończyłam. Chłopak uśmiechnął się i podniósł mnie na ręce. Oboje zaczęliśmy się śmiać, tego właśnie potrzebowałam, wyluzowania, zapomnienia, kim jestem i skąd pochodzę, kto jest moim przyjacielem i byłym przyjacielem, kto jest moją rodziną, wtedy nie chciałam o tym pamiętać. Jedyne co się wtedy liczyło to, to, że byłam tam ja, Tiffany i Justin, mój przyjaciel.
                                                                                                                                                                       
Haha XDDD wiem, że krótki, ale no cóż takie też muszą być :)

5 komentarzy: