- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Tiffany, jestem twoim przyjacielem, możesz mi powiedzieć.
- Chodzi o Eddiego. - wymówiłam niewyraźnie imię.
- Powiedź.
- Nazwał mnie ... nazwał mnie ...nazwał mnie .... - podchodziłam do tego trzy razy i nie mogłam wypowiedzieć tego słowa. - Nazwał mnie łatwą.
- Co?
- On myślał, że tej nocy, kiedy spałam u ciebie, to, że no, wtedy coś między nami było i ...
- Zajebie go, obiecuję Ci to. - chłopak wstał i pełen niepozytywnych emocji szedł w kierunku mojego domu. Pobiegłam za nim próbując go zatrzymać, ale na nic moje starania, nic nie działało.
- Justin! - krzyknęłam, kiedy prawie samochód go potrącił. - Proszę cię, uważaj chociaż jak przechodzisz przez jezdnię, nie poradzę sobie bez ciebie!
Zatrzymał się i spojrzał na mnie, podszedł bliżej i ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Nie wiesz, jak pragnę to teraz zrobić. - powiedział patrząc mu w oczy.
- Ja ....
- Rozumiem - odparł idąc dalej. Dochodząc do drzwi mojego mieszkania, ciągnęłam go jeszcze za koszulę, ale nic nie działało, walnął w drzwi tak mocno, że bałam się, że zaraz wypadną z zawiasów. Otworzył Eddie, Justin od razu chwycił go za brzegi koszuli i podniósł do góry.
- Słuchaj, jeszcze raz ją tak nazwiesz, a wylądujesz w szpitalu, rozumiesz?
- A kto mnie tam zaprowadzi? Ty? Nie boję się ciebie.
- To czas zacząć.
- Co tu się dzieje? - zapytał tata widząc niezręczną sytuację. Justin szybko opuścił chłopaka na ziemię i objął mnie ramieniem.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. - odparł wtykając palcem mojego byłego chłopaka. Tata nic już nie mówił, patrzył tylko jak odchodzę razem z moim przyjacielem. Nie odzywałam się do niego i on do mnie też nie, widziałam jak jego klatka piersiowa nerwowo unosi się i opada, oddychał nierówno, był zdenerwowany, a może to za mało powiedziane? On był wkurzony.
- Dziś tam nie wrócisz. - oświadczył łapiąc mnie za rękę. Nie dawałam oporu, nie chciałam tam wracać ze względu na Eddiego. Szłam z nim jak grzeczna dziewczynka, w ogóle nic nie mówiąc. Kiedy zwolnił krok, wiedziałam, że jesteśmy na miejscu. Byliśmy nad jeziorem, tym samym co zawsze, ale z innej strony. Było tu pięknie nigdy nie widziałam tak ładnego miejsca. Zajęłam miejsce na kocu obok przyjaciela, widziałam, że wymyślił to już wcześniej, bo wszystko tu było. Koc, a nawet dwa, koszyk z jedzeniem i piciem, gitara.
- Skąd wiedziałeś, że ....
- Nie wiedziałem, ale miałem cichą nadzieję.Przykryj się, spędzimy tu całą noc.
- Jak to całą?
- Najpierw zobaczymy zachód, później gwiazdy, a jeszcze później wschód. Mam nadzieję, że nie miałaś planów na dzisiejszą noc.
- Żartujesz? Wiesz ile miesięcy planowałam dzisiejszą noc? Miałam wszystko zaplanowane o każdej minucie co innego.
- Kłamiesz. - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
- Ja wcale ... - próbowałam wydusić z siebie jakieś słowa, ale śmiech utrudniał mi to. Gadaliśmy jeszcze kilka godzin, aż słońce zaczęło zachodzić. Wpatrywałam się w horyzont, po chwili przeniosłam wzrok z niego na twarz chłopaka.
- Jesteś piękna - wyszeptał, kiesy patrzyliśmy się na siebie. Nic nie odpowiadając oparłam się o niego, a jego prawa rękę spoczywała na moim ramieniu.
- Słuchaj, ja muszę ci coś powiedzieć. Nie wiem co się stanie, kiedy ...
- Tiffany, nie myśl o tym.
- Ale ja muszę to powiedzieć, jeżeli moja mama się nie obudzi to ... - przerwałam, żeby spojrzeć mu w oczy. - Nie wiem co będzie dalej.
- Na pewno nie będziesz sama, nie zostawię cię.
- Wiem - powiedziałam patrząc mu w oczy. Byliśmy wystarczająco blisko, aby się pocałować, ale żadne z nas się nie ruszyło. - Zrób to.
Przysunął się delikatnie, a ja odsunęłam się, zrobiłam zdziwioną minę i dopiero wtedy zorientowałam się, że ktoś mnie ciągnie.
- Wracasz do domu! - krzyknął tata dając mi szanse podniesienia się z trawy.
- Nigdzie nie idę, zostaję tu z Justinem! - wrzasnęłam i odwróciłam się do niego plecami, chwycił mój nadgarstek i znów zaczął mnie ciągnąć.
- Nigdy więcej nie będziesz się z nim spotykała.
- To nie zależy od ciebie.
- Dlaczego ma mieć zakaz? - zapytał Justin wstając z koca.
- Ty się lepiej nie odzywaj, ciesz się, że nie zawiadomiłem policji o tym, że próbowałeś pobić Eddiego.
- On sobie na to zasłużył.
- A niby czym?
- Nazwał Tiffany łat ... - przyłożyłam Justinowi rękę do ust, żeby tego nie kończył.
- No jak cie nazwał? - spytał tata, chłopak spojrzał na mnie, a ja pokręciłam przecząco głową. - W takim razie wracamy do domu.
Zaczął mnie ciągnąć w stronę domu, udało mi się wyszeptać tylko " Czekaj na mnie", a jako odpowiedź uzyskałam uśmiech na jego twarzy. Mój tata był stanowczy, prawie zawsze miał to czego chciał, ale nie tym razem, pomyślałam, kiedy wypowiedział słowa:
- Nie spotkasz się już z nim po szkole nigdy, słyszysz?
Zlekceważyłam go biegnąc do pokoju, w którym dostrzegłam Eddiego siedzącego na moim łóżku.
- Wyjdź stąd - powiedziałam spokojnie, rzucając torbę pod biurko.
- Musimy pogadać.
- Nie mamy o czym - odparłam nieco bardziej zdenerwowana - Wyjdź stąd.
- Nie wyjdę dopóki ze mną nie porozmawiasz.
- Won! - krzyknęłam i pchnęłam go z całych sił w kierunku drzwi. Zamknęłam za nim drewnianą powłokę i rozejrzałam się po pokoju, po czym szybko wyszłam przez okno tak jak zrobiłam to za pierwszym razem i biegiem popędziłam w miejsce gdzie czekał na mnie. - Jestem.
- Zapomniałaś kurtki - powiedział rozpinając guziki koszuli. - Załóż.
- Ale wtedy tobie ... - zaczęłam, kiedy okrył mnie ciepłym materiałem przesączonym jego zapachem.
- Jeśli mnie przytulisz to nie będzie mi zimno. - uśmiechnął się w moim kierunku, zrobiłam co powiedział. Położyłam się obok niego, jak najbliżej i położyłam swoją głowę na jego torsie.
- Nie wyobrażam sobie jak wyglądałoby moje życie, gdybym tu nie przyjechała.
- Pewnie byłabyś szczęśliwa z Eddiem.
- Wolę być szczęśliwa z tobą. - odparłam uśmiechając się do niego.
- Kawy?
- Mhm - mruknęłam. Poczułam jak podnosi się , nie chciałam żeby to robił, więc położyłam swoje ręce na jego barkach i przycisnęłam jego ciało do koca, tak, że znów był w tej samej pozycji co wtedy. Po czym usiadłam na nim okrakiem. Widząc mój zwycięski uśmiech podniósł swoją sylwetkę do siadu i objął mnie rękoma w pasie.
- I co teraz? - spytał patrząc na moje usta. Przygryzłam dolną wargę, i przypomniałam sobie mój pierwszy pocałunek, który był z Eddiem, ale teraz chciałam tego tak bardzo, jeszcze nigdy nie pragnęłam tak pocałować kogoś. Co się ze mną działo?
Uniosłam głowę do góry i krzyknęłam:
- Spadająca gwiazda! Pomyśl życzenie.
- Co pomyślałaś? - zapytał, kiedy przeniosłam wzrok na jego twarz.
- Jak ci powiem to się nie spełni.
- Jeśli jest związane ze mną to obiecuję, że się spełni.
- I tak ci nie powiem.
- Wrócimy do tego tematu. A teraz puścisz mnie?
- No nie wiem czy zasłużyłeś.
- Przecież byłem grzeczny - odparł uśmiechając się. Zeszłam z niego i odwzajemniłam jego radość. Wyjął z koszyka termos i podał mi kubek z ciepłą cieczą. Szybko go złapałam i zrobiłam mały łyczek.
- Lubię spędzać z tobą czas, wszystko płynie tak szybko i ...
- Mam to samo, ale propo czasu jest już 4:30 pora wracać.
- Co? Chyba sobie żartujesz, nigdzie nie idę.
- Tiffany, musimy się przespać.
- Ja mogę spać tutaj. - powiedziałam układając się na kocu.
- Tak to nie działa.
- Jak to nie, proszę cię, zostańmy tu. Serio ja mogę tu spać.
- Tiffany ...
- No dobra. - odparłam udając obrażoną. Justin zostawił wszystko i ruszył ze mną w stronę mojego domu. - Było aż tak źle, że chciałeś tak szybko wracać?
- Nie chciałbym nigdy się z tobą rozstawać.
- Mogliśmy być tam nadal razem, ale ty...
- Tiffany chcę żebyś się wyspała. Dziś się jeszcze zobaczymy. Tak samo jutro i pojutrze, no chyba, że masz inne plany.
- Nie - powiedziałam spokojnym głosem stając w miejscu.
- No to do dzisiaj - odparł machając mi na pożegnanie. - Do 7:30.
- Cześć. - odparłam patrząc jak odchodzi. Kiedy zniknął z pola widzenia wdrapałam się na drzewo i weszłam bez problemu do pokoju. Zdjęłam z siebie ubrania i położyłam się spać. Kiedy już tak leżałam, chwyciłam telefon i wystukałam sms'a " Przeszłam twoim zapachem, teraz czuję jakbym z tobą spała :) ".
***
Budzik obudził mnie o 6:30, szybko wstałam i zaczęłam szykować się do szkoły.
- Śniadanie? - zapytał znajomy głos, którego w tamtym momencie nie chciałam słyszeć. Lekceważąc go podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej jogurt. - Tiffany, jak długo tak jeszcze będzie?
- Póki nie wyjedziesz, a może jeszcze dłużej - odpowiedziałam niezbyt jasno. Wyszłam z pokoju i zaczęłam wciągać buty na nogi. Chwytając w prawą rękę resztę jogurtu, a w lewą torbę z książkami wyszłam z domu, przed którym stał Justin. Złapałam chłopaka za rękę i ciągnęłam w kierunku budynku szkoły.
- Chcę go udusić.
- Jeszcze nie teraz - odparłam wchodząc go środka. - Do zobaczenia na historii.
- Do zobaczenia - pożegnał się i poszedł w swoim kierunku. Szłam pod klasę myśląc o wszystkim i o niczym. Chciałam być znowu obok Justina, ale nie mogłam, musiałam w samotności znieść te dwie lekcje. Kiedy po dzwonku wyszłam z sali chemicznej, szybkim krokiem ruszyłam w kierunku sali historycznej. Tak się śpieszyłam, że nie zauważyłam osoby stojącej przede mną.
- Przepra ... - wydobyłam z siebie, ale kiedy zobaczyłam twarz chłopaka poszkodowanego przeze mnie rzekłam tylko. - Eddie? Co ty tu robisz?
- Chciałem Cię zobaczyć, zabronisz?
- Przestań, muszę iść na lekcje.
- Czekaj, musimy pogadać.
- Nie mamy o czym.
- Kocham Cię! - krzyknął. Zamknęłam oczy i odwróciłam się do niego.
- I co z tego?
- Wiem, że ty mnie też.
- No to muszę Cię rozczarować. Puść mnie! - krzyknęłam, kiedy złapał mój nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dawało prócz czucia większego bólu.
- Powiedziała, żebyś ją puścił - powiedział Justin stając za Eddiem. Chłopak uwolnił mnie i lekko popchnął w kierunku szafek. Wpadłam na jedną, ale nie bolało, cały czas patrzyłam na Justina, nie mogłam odkręcić wzroku.
- Bo co? - rzekł Eddie zbliżając się do mojego przyjaciela.
- Bo będziesz miał styczność ze mną - bronił mnie, czułam się tak wyjątkowo. Po chwili otrząsnęłam się z zamyślenia i dostrzegłam sporą grupkę znajomych patrzącą się na dziejącą się sytuację. Kiedy właśnie spojrzałam znowu na Justina, on dostał w twarz od Eddiego, pisnęłam. Odepchnęłam się od szafki i biegiem rzuciłam się w jego stronę. Uklękłam przy nim.
- Nic ci nie jest? - zadałam pytanie, sama się sobie dziwiłam, nie stało mnie na nic więcej, kiedy on to zrobił zatkało mnie, nie sądziłam, że byłby do tego zdolny. Wstałam i zmniejszyłam dystans między sobą, a Eddiem. Położyłam rękę na jego karku. - Wiedziałam, że dasz radę.
- Mam nadzieję, że w końcu przejrzałaś na oczy.
- Tak, przejrzałam. - odparłam bijąc z kolanka Eddiego w czuły punkt. Zwił się z bólu. - Posłuchaj, tak naprawdę nic do ciebie nie czuję i nigdy nie czułam. Nigdy cię nie kochałam! Może i byłam zauroczona, ale nie darzyłam Cię tak mocnym uczuciem. A teraz, po tym co zrobiłeś, nie zasługujesz już na tytuł przyjaciela.
- Ale ...
- Jak wrócę do domu, ciebie ma już tam nie być. Rozumiesz?
- Ale mieliśmy wylatywać w niedzielę.
- Ty wylatujesz jutro, reszta tak samo. Mam was wszystkich serdecznie dość! - odburknęłam i odwróciłam się energicznie wymachując włosami. Podeszłam do leżącego przy szafce Justina i pomogłam mu wstać. - Przepraszam, to wszystko moja wina.
- Nie prawda.
- Wynagrodzę Ci to. - odrzekłam i pomogłam mu dostać się do klasy. Zajęliśmy przynależne nam miejsca i próbowaliśmy skupić się na lekcji. - Dobrze się czujesz?
- Tiffany, wszytko ok. - obdarował mnie sztucznym uśmiechem, wiedziałam, że mnie okłamywał. Ale nie pytałam dalej. Kiedy lekcje się już skończyły, wyszłam razem z nim ze szkoły.
- Dziś to ja Cię odprowadzę.
- Nie jedziesz dziś do szpitala?
- Może później. A teraz, powiedź czy nadal cię boli - powiedziałam obojętnie, narzucając wolne tempo.
- Boli.
- Gdzie? - spytałam zatrzymując się. Pokazał tył głowy, czoło i policzek, wszystkie pokazane miejsca czule pocałowałam.
- No to jeszcze boli mnie tu - odparł wskazując swoje usta. Nawet w tak poważnej sytuacji potrafił żartować.
- Może innym razem. - odparłam jeszcze raz całując go w policzek. Szliśmy rozmawiając o dzisiejszych lekcjach, nie znaleźliśmy innego tematu, niestety.
- Może wejdziesz? - spytał wyjmując klucze z kieszeni.
- Przyjdę później, teraz muszę wracać do domu, napiszę. Cześć - pożegnałam się i poszłam w kierunku swojego domu. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam walizki Eddiego i Jo, ale nigdzie trzeciej.
- Ok, a gdzie twoja walizka? - skierowałam pytanie do taty.
- Ja tu zostaję, dopóki twoja mama się nie obudzi.
- Co? Ja nie potrzebuję niańki, sama mogę się o siebie zatroszczyć.
- Nie marudź, bo to i tak nic nie zmieni. Zostaję.
- Dobra. - odparłam rzucając torbę na schody i wbiegając po nich na górę. Ojciec poszedł za mną, już po chwili był u mnie w pokoju.
- Dziś odwiozę o 17:30 Eddiego i Jo na lotnisko poczekam, aż wystartują i pójdę na noc do pracy. Na razie szef pozwolił mi tu pracować, więc nie będzie mnie całą noc, aż do 8:30, możesz zaprosić kogoś na noc. - odparł siadając na łóżku.
- Dziękuję - rzuciłam wyciągając telefon z kieszeni. Wystukałam treść sms'a i kliknęłam wyślij. " Mam wolną chatę od 17:30, zainteresowany?". Od razu uzyskałam odpowiedź. " To zależy co proponujesz", wystukałam " To się jeszcze zobaczy". Ostatni sms był treści " do zobaczenia :)". Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu i zostawiając go na łóżku, zeszłam pożegnać się z Jo. Przytuliłam ją i nie chciałam puścić. - Napisz jak tylko wylądujecie.
- Jasne. - odparła puszczając mnie. Spojrzałam niepewnie na chłopaka stojącego obok, zmierzyłam go wzrokiem i rzekłam.
- Cześć.
- Poczekaj, nie przytulisz mnie?
- Nie - odpowiedziałam krótko nie owijając w bawełnę. Pomachałam do nich wszystkich i zamknęłam za nimi drzwi. Miałam wolne mieszkanie, na całą noc, nie mogłam się doczekać.
Komentujcie :) Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to zapraszam na mojego twittera :)
https://twitter.com/4ViolaEver
Świetne. Skąd bierzesz pomysły ?
OdpowiedzUsuńHaha dzięki, sądzę, że z głowy :)
OdpowiedzUsuńSłoooodki <3 Eddie to dupek . !
OdpowiedzUsuńGenialne ;33
OdpowiedzUsuńSweet
OdpowiedzUsuń