piątek, 8 listopada 2013

Note 12

Dzień był upalny. Nie chciałam zejść z łóżka, miałam obrzydzenie do szkoły, a może nie do tego tylko do Justina. Nie chciałam się z nim widzieć, zwłaszcza, że dzisiejsze lekcje miałam mieć prawie wszystkie z nim. Odrzucała mnie myśl siedzenia z nim i wysłuchiwania jego tłumaczeń, a może on wcale nie chciał się tłumaczyć? Chociaż 20 nieodebranych połączeń musi o czymś świadczyć. Kiedy niechętnie wstałam, poczułam nieprzyjemny ucisk w udzie. Krew znowu wypływała z ran na mojej nodze. Szybko pobiegłam do łazienki obmyć cięcia wodą utlenioną. Po powrocie do pokoju i zwlekaniem pójścia do szkoły, przemogłam się.
- Nie mogę okazać swojej słabości - pomyślałam i wzięłam się w garść. Nie mogłam założyć rajstop i spódniczki mimo upalnego zimowego dnia, bo widać by było to co wczoraj zrobiła moja ręka przesuwająca żyletkę. Postanowiłam złożyć białe spodnie i grubszą bluzę na wypadek gdyby później zrobiło się chłodniej. Chwyciłam torbę z książkami i bez śniadania wyszłam z domu z obawą, że spóźnię się do szkoły.
Weszłam do budynku z równym dzwonkiem, begiem ruszyłam w stronę klasy i bez spóźnienia udało mi się wślizgnąć do klasy niezauważona. Niestety, wróciła szara rzeczywistość, jedyne wolne miejsce było przy Justinie, przesunęłam swój wzrok po całej klasie i ujrzałam puste krzesło obok Any. Westchnęłam głośno. Spojrzałam na chłopaka, który nieśmiało się uśmiechał. Pokręciłam przecząco głową i poszłam w kierunku odkrytego niezajętego miejsca.
- Hej. - przywitała się Ana.
- Cześć. - odparłam nieco oschle.
- Czemu wczoraj nie zadzwoniłaś? Przecież miałyśmy się spotkać. - powiedziała udając jakby nic się wczoraj nie wydarzyło.
- Byłaś zajęta czymś innym. - rzuciłam w jej stronę lekko zerkając w kierunku starego miejsca.
- Ja? Ale ja wczoraj nic nie robiłam.
- Mogłabyś chociaż nie kłamać, przyjaciółko. - powiedziałam. Łapiąc rzeczy i wracając na swoje miejsce. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale nie chciałam już z nią rozmawiać. Nie wiem na kogo byłam bardziej zła. Na nią czy na niego.
- Cześć, Tiffany musimy pogadać.
- Nie ma o czym. - odparłam zapisując temat w zeszycie.
- Jest. - sprzeczał się Justin. Zlekceważyłam go i zaczęłam przepisywać to co nauczycielka pisała mazakiem po białej tablicy. Czułam jak się do mnie zbliża i szepcze mi coś do ucha, ale za nic nie mogłam zrozumieć z tych słów. Mimo całkowitego skupienia, nie słyszałam co do mnie mówił, dosłownie tak jakbym wyciszyła go. Pogrążyłam się w lekcji, unikałam jego wzroku, dotyku, ale za nic w świecie nie mogłam wyobrazić sobie, że to ktoś inny zajmuje miejsce obok mnie. Zabrzmiał dzwonek, a ja jak najszybciej starałam się spakować wszystkie rzeczy. Niestety za bardzo się śpieszyłam i przedmioty wyleciały mi z rąk.
- Kurwa. - zaklęłam pod nosem  kucając aby podnieść książki.
- Pomogę ci. - odparł zniżając się Nathan.
- Dziękuję - rzuciłam kierując uśmiech w jego stronę, kiedy odebrałam od niego moją własność.
- Nie ma za co. - rzekł wychodząc razem ze mną z klasy i idąc razem przez korytarz. - Jak ci się układa z Justinem?
- Emmm ja ten no .... hmm ... muszę już iść. - jąkałam się. Nie sądziłam, że zada takie pytanie. No tak, zapomniałam o tym, że ja i Justin jesteśmy parą. Nadal nią jesteśmy. Nie mogę się przełamać i z nim zerwać, po prostu nie potrafię, za bardzo mi na nim zależy. Za bardzo. Ponownie usłyszałam dźwięk dzwonka. Z oddali widziałam jak klasa wchodzi do sali, podbiegłam i zastałam przy drzwich Justina czekającego na mnie.
- Tiffany, poczekaj nauczyciela jeszcze nie ma. Mamy chwilę aby pogadać.
- Nie mamy o czym. - odparłam lekko zerkając w jego stronę. Wzięłam głęboki wdech i obojętnie przeszłam przed nim wchodząc do klasy. Nie zważałam na to, że próbował mnie zatrzymać, nie odwracałam się i tak uświadomiłam sobie, że mogę być silna. Przez resztę dnia unikałam go. A kiedy do mnie mówił udawałam, że nie słyszę. Schlebiało mi to, że tak mu na mnie zależało. Ale ja nadal widziałam przed sobą ich pocałunek i tak szybko go nie zapomnę.

- Tiffany, proszę daj mi szansę się wytłumaczyć. - drążył temat idąc w kierunku mojego domu obok mnie.
- Justin tu nie ma o czym rozmawiać.
- Jest.
- Masz 5 minut - odparłam zatrzymując się przed nim.
- Przepraszam, ja wiem jak to mogło wczoraj wyglądać, ale wcale tak nie było.
- Wiem co widziałam.
- Tak pocałowała mnie, ale nie ja ją! Tiffany musisz mi uwierzyć. Nie zdradziłbym cię.
- Ale to zrobiłeś.
- To ona mnie pocałowała, zrobiła to tak szybko, że nie zdążyłem zareagować. Proszę Cię, Tiffany, wybacz mi.
- To wszystko? - spytałam unikając jego wzroku. Śledziłam wszystko wzrokiem, drzewa, krzewy przysypane śniegiem, samochody mijające nas na ulicy.
- Spójrz na mnie. - powiedział i delikatnie potknął mojego policzka. O razu skierowałam oczy na niego. - Kocham Cię.
Podniosłam głowę wyżej i ze zdziwieniem patrzyłam na niego. Kąciki moich ust chciały się podnieść lecz ja nie pozwalałam im na to. Nie mogłam okazać mu swojej słabości. Chociaż już to zrobiłam kalecząc się.
- Muszę iść. - powiedziałam i energicznym krokiem ruszyłam w kierunku mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na drewnianych schodach w przedpokoju. - Dlaczego teraz? Dlaczego powiedział mi to akurat w takiej sytuacji?
Kiedy tylko wypowiedział te dwa słowa składające się z 9 liter, coś we mnie zaczęło skakać z radości. Poczułam się lepiej, ale nie mogłam mu wybaczyć. Po prostu, nie mogłam. Myślałam nad tym co najmniej  z dwie godziny.
- Chciał swoimi uczuciami zatuszować swój czyn. - wyniosłam z jego słów. - Tak naprawdę nie wiem czy mówił prawdę czy mnie okłamał.
Zaczęłam odrabiać zadane na jutro lekcję, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zbiegłam na dół i bez wahania pociągnęłam za klamkę.
- Wybacz mi. - powiedział Justin wchodząc do środka i klękając przede mną.
- Wstań, Justin. Proszę, wstań. To dziwnie wygląda, jakbyś ...
- Jakbym chciał Ci się oświadczyć?  A jeśli to teraz zrobię wybaczysz mi?
- Justin to nie jest takie proste. - zaczęłam odwracając się od niego i siadając na kuchennym blacie. Chłopak podniósł się i przysiadł obok mnie.
- Kocham Cię.
- Ja nie wiem czy mogę Ci wierzyć.
- Możesz. - odparł przekręcając moją głowę w jego stronę delikatnie muskając swoimi ustami moją dolną wargę. Patrzyłam na jego usta, żądałam więcej, ale powstrzymałam się i podniosłam wzrok na jego oczy.
- Kocham Cię. - wyszeptałam tak żeby z ledwością to usłyszał. Jego tęczówki zmieniły kolor na bardziej jaskrawy. Znowu się przybliżył i pocałował moje usta. Tylko, że ten pocałunek zawierał w sobie więcej emocji, był przesycony namiętnością.
- Przepraszam. - powiedział delikatnie się ode mnie odsuwając. Zeskoczył z blatu i wyszedł z kuchni. Słyszałam dźwięk zamykających się za nim drzwi. Myślałam, ze spuszczoną głową, patrzyłam na swoje nogi, którymi machałam do przodu i do tyłu. Niedbale osunęłam się po szafce i weszłam do łazienki ściągając z siebie spodnie. Znaki mojej słabości nie krwawiły, były ledwo widoczne. Czy to była magia? Wsunęłam się pod kabinę prysznicową i zmyłam z siebie dzisiejszy dzień.
Szczelnie okryłam się kołdrą lecz przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć.
- Możesz przyjść? - wybrałam numer chłopaka i wypowiedziałam dwa słowa, które po ich spełnieniu mogłoby zmienić wszystko.
- Już idę. - odparł rozłączając się. Zdziwiło mnie w jak szybkim tempie dotarł do mojego mieszkania. Kiedy tylko usłyszałam stukanie. W samej bieliźnie powędrowałam do drewnianej powłoki. - Co się stało?
- Nic. - odparłam przyciągając go do siebie i namiętnie całując. Nie wiedziałam co robię, ale chciałam tego. Sama nie wiedziałam czemu, ale właśnie tego mi brakowało. Nie odrywając od niego swoich warg chwyciłam go za materiał koszulki i zaczęłam ciągnąć w kierunku schodów, które miały zaprowadzić nas do mojego pokoju. Rzuciłam go na łóżko i zaczęłam ściągać z niego warstwę ubrań. Kiedy został w samych bokserkach, oderwałam się od jego ust i zmierzyłam go wzrokiem. - Na więcej nie licz.
- Nie liczyłem nawet na tak długi pocałunek. - powiedział wchodząc pod kołdrę i przytulając mnie do siebie. Pod pościelą położył swoją rękę na mojej nodze i jechał nią coraz wyżej. Kompletnie zapomniałam o tym co znajdywało się na moim udzie. Kiedy przejechał po ranach palcem, spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i ściągnął ze mnie koc odkrywając moją słabość.
- Dlaczego? - spytał jeszcze raz przejeżdżając po mojej ranie.


                                                                                                                                                                   
Proszę komentujcie. Jest mi tak miło widzieć ile osób to czyta :D Dziękuję wam za to bardzo. I za te pytania na asku i fb kiedy kolejny rozdział. Dziękuję za wszystko. To jest pierwszy blog, którego czyta tak dużo osób, więc naprawdę za wszystko wam dziękuję :D I czekam na opinię rozdziału w komentarzach pod postem. Kocham was <3 


8 komentarzy:

  1. Przyznam że zaintrygował mnie wpis, czytałem czytałem i ciekawe
    Zajrzę co jakiś czas
    Zapraszam do mnie:
    http://world--for--everyone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne, podoba mi się ! czekam na dalszy ciąg <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mi się podoba styl jakim piszesz, jest inny od reszty ;)
    Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoj blog jest niesamowity,cudowny *.* czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow super . GENIALNY . Z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej .

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest cudowny pisz szybko następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. mega mega mega

    OdpowiedzUsuń