sobota, 18 stycznia 2014

Note 21

Opuścił mnie, ja delikatnie uśmiechnęłam się do niego po czym zaczęłam się rozglądać po jego mieszkaniu czując się, jakbym była w nim pierwszy raz. Kiedy wróciłam wzrokiem na Justina, walizka z moimi ubraniami już stała przy nim. Zmierzyłam go wzrokiem, nie wiedziałam jak będzie wyglądało nasze życie, kiedy zamieszkamy razem. Dalej na niego patrzyłam nie ruszając się z miejsca.
- Co? - zapytał się podchodząc do mnie.
- Nic. - odparłam wpatrując mu się głęboko w oczy.
- Na co masz dzisiaj ochotę? - zapytał nadal stojąc kilka milimetrów ode mnie.
- Na zakupy. - odparłam rozśmieszona jego miną. - Pójdę kupić sobie sukienkę na bal.
- Okej, no to chodźmy.
- Czekaj, ty nie możesz iść.
- A to niby dlaczego?
- Bo to ma być niespodzianka.
- Ale ... co ja mam robić?
- Idź pograj z chłopakami w piłkę. - odparłam całując go w policzek i wychodząc z domu. Po drodze do galerii wybrałam numer do Eddiego i umówiłam się z nim przy skrzyżowaniu przy moim domu. Był punktualny.


- Dlaczego to ja mam z tobą iść na zakupy a nie Jo? - pytał trochę niezręcznie się czując, kiedy stał z sukienkami przy przymierzalni.
- Bo ty jesteś chłopakiem i powiesz mi prawdę jak wyglądam w tej sukience. - nie odpowiedział. Mówił tylko wtedy kiedy odsuwałam żaluzję przebieralni. Jego słowo które ciągle wypowiadał to "nie". - Ciężko robi się z tobą zakupy.
- No cóż sama tego chciałeś.
- No wiem ... - powiedziałam zniesmaczona wychodząc z pomieszczenia. - A co sądzisz o tej?
-Eeee .... - zaniemówił, nie mógł nic z siebie wydusić. Byłam zdziwiona, przecież nigdy tak z nami nie było.
- Wyglądasz pięknie. - powiedział nieznany głos chłopaka. Odwróciłam się w jego kierunku i zmierzyłam go wzrokiem,krótkowłosy brunet w czarnych rurkach, w białej bluzce i rozpiętej skórze. Motocyklista mówi mi, że ładnie wyglądam, dziwne ...
- Dzięki. - odparłam odwracając się do lustra w przymierzalni. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach.
- Ale i tak lepiej było by ci bez niej - odparł szepcząc mi do ucha słowa.
-  Gościu odsuń się od niej. - powiedział już trochę pobudzony adrenaliną Eddie.
- Bo co? Nagle jesteś taki zazdrosny?
- Ja zazdrosny?
- No, w końcu to twoja dziewczyna.
- Ona nie jest moją dziewczyną.
- Aha czyli przyjaciółka od seksu? - nie wytrzymałam, miałam dość tego chłopaka, który myślał, że jest nie wiadomo jaki władczy nad nami. Podeszłam do niego i dałam mu z liścia, zasłużył sobie. Złapał się za policzek i z dumą odszedł. Nie patrząc na Eddiego weszłam do przymierzalni, aby zdjąć z siebie sukienkę, ale niestety miałam problem z suwaniem.
- Eddie - wychyliłam się szukając chłopaka wzrokiem.
- Hm? - zapytał ujawniając się z drugiej strony. Na znak mojej ręki chłopak wszedł do środka i rozpiął mi sukienkę. - Naprawdę bardzo ładnie w niej wyglądasz.
- Dzięki. - odparłam dając mu buziaka w policzek. Chłopak stał i patrzył się na mnie, czułam się trochę dziwnie przebywając tak blisko niego. - Eddie?
- Co?
- Możesz już wyjść. - odparłam troszkę roześmiana sytuacją.
- No tak. - odparł zawstydzony. 

Po kilku minutach wyszłam z przymierzalni niosąc na ręku sukienkę. Razem z Eddiem, pochodziliśmy jeszcze trochę po sklepie, aby wybrać buty i dodatki, po czym udaliśmy się do kasy.
Kasjerka odebrała od nas rzeczy i przykładała kod do czytnika.
- 700 dolarów proszę.
Wyjęłam z torebki portfel, ale dłonie Eddiego zabroniły mi cokolwiek z niego wyjąć.
- Ja zapłacę.
- Nie ma mowy. - kłóciłam się z nim, lecz kobieta już wkładała gotówkę do środka kasy. Otrzymałam torbę z nowo zakupionymi rzeczami nadal wkurzona na kolegę wyszłam ze sklepu. Wyjęłam siedem stów z portfela i wsunęłam je do kieszeni kurtki chłopaka tak aby nie zauważył mojego ruchu. Udało mi się.
- Odprowadzę Cię.
- Powiedź mi, czy ty i Jo ... Czy coś między wami jest?
- Nie. Nic nie ma.
- Jesteś pewny?
- Tiff? Co się stało?
- Nic po prostu chcę się dowiedzieć coś o waszym życiu, przecież spotykamy się tak rzadko odkąd wyjechałam.
- To nie twoja wina. - odparł przytulając mnie do siebie. - To moja wina.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Gdybym wtedy z tobą nie zerwał, zostałabyś tam z nami, a my moglibyśmy być dalej parą. Zmarnowałem szanse na prawdziwą miłość. Przepraszam cię.
-Eddie to nie twoja wina. - starałam się go pocieszyć. - Właśnie teraz powinnam ci podziękować za to co zrobiłeś. Wiem, że naprawdę mnie kochałeś.
- Nadal kocham.- powiedział i zbliżył się do mnie łącząc nasze usta w pocałunek. Nie odwzajemniłam go, nie mogłam. Odsunęłam się od niego.
- Przepraszam, ale ja nie mogę zrobić tego Justinowi. On na to nie zasługuje.
- Justin nie zasługuje na ciebie Tiff i nie mówię że ja zasługuję, bo też nie jestem ciebie godzien. Z tobą powinien być ktoś, kto samym widokiem sprawia ci radość, ktoś kogo teraz nie widzisz, bo masz Justina, ale dostrzeżesz go gdy jego nie będzie. Ja też cię przepraszam, nie powinienem cię całować. - odszedł, nie zatrzymywałam go. Po prostu patrzyłam jak idzie przed siebie i nie ogląda się na mnie. Zniknął, a ja stałam jeszcze na zimnie i wpatrywałam się w pustą przestrzeń. Po chwili jednak zrezygnowałam i weszłam do pustego domu.
Nie mogłam wysiedzieć w nim długo. Szczerze, nie lubiłam być sama, jeszcze w tak wielkim domu jak ten, w którym obecnie mieszkałam. Przebrałam się w coś bardziej imprezowego i szybko pisząc kartkę do Justina z informacją w jakim klubie będę chwyciłam torbę i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Szłam powoli słuchając muzyki z telefonu, która zagłuszała mi świat.
Po 15-minutowej wędrówce weszłam do klubu i usiadłam przy barze.
- Poproszę jednego shota. - odparłam pewnym głosem.
- Małolatów nie obsługujemy. - odparł barman mierząc mnie wzrokiem od twarzy aż po biust. Zrezygnowałam go i odwróciłam się na krześle lekceważąc go. Miałam ochotę się zabawić, ale nie widziałam nikogo znajomego. Żałowałam, że nie poczekałam na Justina. Już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam ledwo mi znany głos.
- I znów się spotykamy, czyż to przeznaczenie?
- Raczej pech. - odparłam dostrzegając chłopaka ze sklepu z sukienkami.
- Nie bądź taka. Wychodzisz już?
- Mhm.
- Zostań, postawię ci drinka.
- Małolatów nie obsługują.
- O to się nie martw. - odparł pokazując puste miejsce obok niego. Bez wątpliwości zajęłam je. Potrzebowałam towarzystwa. Chłopak w czarnej skórze zamówił mi drinka, a sobie kilka shotów. Brało mnie, nigdy nie miałam mocnej głowy do picia. Ale zawsze wiedziałam kiedy skończyć.
- Muszę już iść. - odparłam wyjmując portfel i wyciągając z niego banknot o wartości 10 złotych.
- Ja płacę. - tym razem odpuściłam. Po prostu wepchnęłam rzecz z powrotem do torebki i nie żegnając się wyszłam z klubu. Szłam powoli w kierunku domu, kiedy poczułam czyjeś dłonie na moim ciele. Automatycznie zaczęłam się szarpać. Mężczyzna - co poznałam po dłoniach - zatkał mi buzię i zaczął ciągnąć w tył. Próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam. Jednak nie dawałam za wygraną, nadal walczyłam o swoje życie, wiercąc się i gryząc rękę, która spoczywała na moich ustach. Serce waliło mi coraz mocniej, nie miałam już siły. I po prostu w pewnej chwili się poddałam. Pod wpływem uderzenia w głowę, zemdlałam.


                                                                                                                                                                      
Przepraszam Was wszystkich, że musieliście tak długo czekać na rozdział. Ale nie miałam czasu, aby wgl być na komputerze i robić cokolwiek. Muszę poprawiać oceny, ale obiecuję,że wszystko niebawem nadrobie. Od 14 lutego mam ferie wtedy rozdział będzie ( postaram się żeby był) co 3 dni :) Pozdrawiam i czekam na komentarze :)

6 komentarzy: